Cezary Sękalski
Dojrzałość, czym jest? Czym jest dojrzała osobowość? Jakie są składniki i kryteria jej oceny?
24 czerwca 2021 w wieku 93 lat zmarł ks. prof. Zdzisław Chlewiński. Był psychologiem, wieloletnim wykładowcą KUL o bardzo szerokich zainteresowaniach. Swoją pracę naukową zaczynał w latach 60. XX wieku od zainteresowania teorią Pawłowa. Potem zajmował się teoriami osobowości opartymi na metodach psychometrycznych. Prowadził także badania nad schizofrenią i głosił wykłady z psychologii religii. Był rzecznikiem neutralnej światopoglądowo postawy badacza w psychologii.
A ja pamiętam go z wykładów, które wygłosił w Gorzowie Wlkp. W pierwszym semestrze moich studiów teologicznych w roku akademickim 1989/90.
Musiały być to bardzo inspirujące zajęcia. Po nich podszedłem bowiem do księdza profesora i dopytywałem o jakieś istotne dla mnie szczegóły…
Potem wpadła mi w ręce jego książka Dojrzałość. Osobowość, sumienie, religijność, którą pochłonąłem z wielkim zainteresowaniem.
Chybione umartwienia z punktu widzenia psychologii
Już we wstępie autor ustawia się krytycznie do dawnej koncepcji pracy nad sobą. Propagowano w niej „tzw. ćwiczenie woli, zwłaszcza poprzez technikę odmawiania sobie różnych przyjemności, co uważano za środek wzmacniający wolę i kształtujący charakter” (s. 4).
„Z puntu widzenia psychologii – przekonywał autor – koncepcja ta jest jednak fałszywa, głównie ze względu na swoją jednostronność. Jak potwierdza obserwacja, nie każde pokonywanie trudności rozwija wolę i kształtuje charakter. Nie każde cierpienie wzmacnia osobowość ludzką i nie każdy trud uszlachetnia człowieka…”
… I duchowości
Po kilku latach potwierdzenie tej myśli odnalazłem także u św. Ignacego Loyoli. Założyciel jezuitów w swoich Ćwiczeniach duchowych w kwestii doboru wyrzeczeń potrzebnych na drodze życia duchowego sformułował Salomonową zasadę tantum, quantum, o tyle – o ile. Oznacza ona, że człowiek powinien o tyle korzystać z rzeczy stworzonych, o ile prowadzą go do zbawienia, a o tyle z nich rezygnować, o ile są do zbawienia przeszkodą. Dziś moglibyśmy powiedzieć, że wyrzeczenia są o tyle potrzebne, o ile prowadzą do rozwoju. A o tyle są szkodliwe, o ile ten rozwój wypaczają albo blokują.
Z kolei św. Franciszek Salezy w swojej Filotei pisał o fałszywej ascezie, w której ludzie z lęku przed grzechem nawet języka nie chcą zamoczyć w winie, ale nie robią sobie nic z tego, że tym samym językiem obmawiają innych. A ma to znacznie większe negatywne skutki osobiste i społeczne…
Autor ten ponadto zauważa, że łatwo chlubić się z rezygnacji z czegoś, co nie stwarza nam trudności. Trudniej natomiast pracować nad destrukcyjnymi nawykami, które rzeczywiście niszczą życie nasze i innych. A to wymaga dużo większej samoświadomości i dojrzałości.
Święci pisali o tym na długo przed powstaniem psychologii, która to dziedzina nauki ma zaledwie nieco ponad sto lat. Dziś natomiast dzięki niej można dużo skuteczniej niż kiedyś oczyszczać własne poszukiwania duchowe ze szkodliwych stereotypów.
Czym jest osobowość?
To co w duchowości nazywano dążeniem do doskonałości, w kategoriach psychologicznych jest zbieżne z pracą nad dojrzałą osobowością.
We wspomnianej książce ks. prof. Chlewiński osobowość definiuje jako względnie trwałą, ale dynamiczną strukturą „ściśle ze sobą współpracujących, aktualnych i potencjalnych podstruktur:
- poznawczej (inteligencja z systemem pojęć, przekonań, poglądów) oraz
- motywacyjno-emocjonalnej (różnego rodzaju potrzeby łącznie z systemem uznawanych wartości, postaw i ról społecznych)
integrowane poprzez ośrodek własnych aktów psychicznych zwany „JA”” (s. 13). Do tego obrazu można jeszcze dodać sferę działania.
Autor zauważa, że osobowość nie jest wraz z genami dana człowiekowi w sposób kompletny w chwili narodzin. Kształtuje się ona w oparciu o fizjologię (np. cechy neurologiczne i temperamentalne), wychowanie oraz samowychowanie. Zmienia się przy tym „wraz z wiekiem, zmianami fizjologicznymi organizmu, przyjmowanymi rolami społecznymi oraz pod wpływem głębokich przeżyć (czasami pozytywne, niekiedy negatywne)”. (s. 14).
Np. nieprzepracowane doświadczenia traumatyczne mogą zablokować rozwój osobowości w jakimś obszarze. Dojrzałość staje się wtedy zagrożona. Z kolei doświadczenia pozytywne mogą dać pozytywny impuls rozwojowy. I chyba każdy z nas może wskazać rozwojowe kamienie milowe na swojej drodze życia. Zarówno pozytywne, jak i negatywne.
Dojrzałość i jej kryteria
Celem rozwoju osobowości według autora jest dojrzałość. Może być ona jednak różnie rozumiana. I tak w literaturze amerykańskiej „wiąże się często z koncepcję dobrego przystosowania, sprawnego funkcjonowania człowieka w społeczeństwie”… (s. 14).
Ks. Chlewiński stwierdza jednak, że „nie negując sensowności pojęcia dobrego przystosowania, istnieje niebezpieczeństwo, że model dojrzałości na nim oparty postulować może konformizm wobec ustalonych wzorców postępowania”.
Autor proponuje zatem swoją własną koncepcję dojrzałej osobowości, która zakłada:
- autonomię, która oznacza, że dana osoba „w swoim myśleniu, dążeniach, decyzjach, postępowaniu kieruje się swoimi przekonaniami i uznawanym systemem wartości” (s. 15);
- umiejętność uznawania godności osobowej innych ludzi. Bez traktowania ich instrumentalnie („z tym zagadnieniem wiąże się problematyka emocjonalnych ustosunkowań się do ludzi”);
- dokładny i rzetelny wgląd we własną motywację. Tzn. że dana osoba „rozumie motywy swego postępowania i nie stosuje prymitywnych mechanizmów samooszukiwania się” (mechanizmów obronnych).
Każdy ze wspomnianych elementów, które dopełniają dojrzałość, wart jest szerszego dookreślenia.
Czym jest autonomia?
Okazuje się bowiem, że wspomniana autonomia nie jest sprawą łatwą i oczywistą. I to nie tylko z powodów różnych codziennych nacisków społecznych. Ale także dlatego, że „dawne doświadczenia wyniesione z kontaktów z ludźmi, ślady z przeszłości istnieją w nas i dają o sobie znać w teraźniejszości” (s. 18). Nieraz wiążą się one z deformacją naszego postrzegania siebie i innych w różnych życiowych sytuacjach. Utrudnia to z kolei możliwość w pełni niezależnego podejmowania decyzji. Dzieje się tak np. w przypadku zaburzeń związanych z zależnością od innych, w tym współuzależnienia.
Droga do dojrzałości w zakresie autonomii wiąże się zatem z uniezależnieniem się od nabytych w naszej historii takich wewnętrznych przekonań o nas samych i innych, które są destrukcyjne i nas ograniczają. „Aby zmienić ten stan – pisze autor – nie trzeba odcinać się od przeszłości, ale należy uświadomić sobie, że takie ślady w nas istnieją, „oswoić je”, „przetrawić” i przyswoić przez sprawdzenie, czy to, co kiedyś było ważne i obowiązujące, musi nadal pozostawać takie samo” (s. 19).
Nieraz taki proces dokonuje się dzięki psychoterapii. A „te dawne doświadczenia obecnie „przepracowane” należy włączyć w całokształt własnej osobowości”. Bo „osoba dojrzała potrafi kontrolować, w jakim stopniu treści pochodzące z innych czasów i od innych ludzi wpływają na to, co aktualnie słyszy, czy nie zniekształcają tego obrazu”. A „to, co zostało przyswojone, „przepracowane”, a więc nie tworzy już wewnętrznego rozdarcia i konfliktów, daje człowiekowi wewnętrzne oparcie i umożliwia bardziej pełne i autentyczne komunikowanie się z innymi”.
Zdolność budowania więzi
Drugi wspomniany komponent dojrzałości zakłada umiejętność budowania autentycznych więzi i dojrzałych relacji między ludzkich.
Wymaga to:
- umiejętności roztropnego balansowania w relacjach między zależnością i niezależnością;
- umiejętnością kierowania się w życiu bardziej zasadą rzeczywistości a nie tylko własnej przyjemności;
- dojrzałości emocjonalnej. Zakłada ona odpowiednią do sytuacji samokontrolę i zdolność do takiego reagowania na własne emocje, by nie zaburzało to relacji społecznych;
- zdolności do znoszenia frustracji, tak aby nie przerzucać ich na inne osoby ze swojego otoczenia.
Wgląd we własne motywacje
Trzeci wspomniany składnik zakłada wgląd we własne motywacje. Autor podziela pogląd wielu psychologów dotyczący istnienia podświadomości. Pisze bowiem, że „część motywów, i to stosunkowo niedużą, człowiek uświadamia sobie, a znaczna część pozostaje w ogóle nieuświadomiona, choć w dalszym ciągu jest aktywna a jego życiu psychicznym” (s. 25).
Co więcej, człowiek ma tendencję „do zniekształcania, przeinaczania własnych motywów czy informacji dochodzących do niego, które w jakiś sposób godzą w jego autoportret, w obraz własnego ja”. W ten sposób działają tzw. mechanizmy obronne, które w sposób podświadomy „bronią człowieka przed nim samym tzn. przed negatywnymi sądami o sobie, przed lękiem, niepokojem i bólem psychicznym towarzyszącym dostrzeganiu prawdy o sobie, konfliktom, frustracjom i kryzysom wewnętrznym”.
Niełatwo jest odkryć ich działanie. Bo „ z reguły działają poniżej progu świadomości i tylko dzięki odpowiednim (trudnym do nabycia) umiejętnością samoobiektywizacji zwanej inaczej – jak już wspomniano – wglądem w siebie, można dostrzec ich istnienie w całej „prawdzie”, zidentyfikować je i w ten sposób dotrzeć do prawdy o sobie” (s. 28). Może się to dziać w kierownictwie duchowym lub w procesie psychoterapii, a następnie w procesie autoanalizy.
* * *
To tylko kilka myśli i definicji opracowanych przez ks. profesora. A jakże inspirujących dla kogoś, dla kogo dojrzałość i rozwój osobowości jest celem codziennej pracy. Własnej, warsztatowej ze studentami oraz terapeutycznej z pacjentami.
O autonomii i braku przywiązania do tytułów autora wspomnianych refleksji może świadczyć pewna anegdota. Kiedyś, pod koniec życia ks. profesorowi przesłano do wypełnienia ankietę personalną. Była w niej rubryka: „godności kościelne”. Ks. Chlewiński nie wpisał w nią jednak ani tytułu kapelana Jego Świątobliwości przyznanego mu przez Pawła VI w roku 1972, ani swojej prałatury. Wpisał natomiast: „godność dziecka Bożego”. Było to piękne świadectwo braku przywiązania do godności nadawanych przez ludzi. A prosta, wydawałoby się, kategoria teologiczna, użyta w takim kontekście nagle stała się świadectwem wielkiej prostoty, autentyczności i duchowej głębi.
(fot. archiwum KUL)