
Cezary Sękalski
Czym jest trauma? Jakie po niej pozostają skutki psychiczne? Czy można sobie z nimi skutecznie poradzić? Samodzielnie czy z pomocą innych? Gdzie szukać pomocy?
Przed laty towarzyszyłem w rekolekcjach ignacjańskich trzydziestokilkuletniemu mężczyźnie. Już na pierwszym spotkaniu uprzedził mnie, że jest seksoholikiem i leczy się w terapii indywidualnej.
(fot. cs)
Podczas kolejnych rozmów w kierownictwie duchowym wracał do dzieciństwa, które nie wyglądało różowo. Dużo było w nim samotności, bólu i bezradności, a mało wsparcia ze strony dorosłych.
Zachęcałem go do tego, aby nie bał się wspominać najtrudniejszych chwil swojego życia i szukał w nich jakiegoś dla siebie zrozumienia.
Nieukojona trauma
Po jednej z medytacji przyszedł bardzo poruszony. Nagle zobaczył w wyobraźni siebie jako ośmiolatka stojącego nad grobem babci i zapłakał. Wróciły do niego wszystkie uczucia z tamtego okresu. Mimo, że było to dawno i na co dzień wydawało mu się, że nie jest to dla niego istotne. Przypomniało mu się, jak bardzo czuł się z babcią związany, bo opiekowała się nim bardziej niż rodzice. Tylko w jej towarzystwie czuł się naprawdę bezpieczny i zaopiekowany.
Kiedy zmarła, przeżył ogromny wstrząs, ale nie znalazł zrozumienia dla swoich emocji i wsparcia ze strony rodziny. Nie mógł z nikim podzielić się swoim bólem i trauma trwała. W domu bowiem nie było zwyczaju rozmawiania o uczuciach, a problem śmierci w ogóle nie był tam tematem do rozmowy.
Chłopiec zamknął się w sobie i odtąd zaczął utrwalać się schemat jego reakcji na silne negatywne uczucia. Kiedy tylko przeżywał jakąś frustrację, nie potrafił dopuszczać do siebie takich uczuć. Nie umiał dzielić się nimi z bliskimi, analizować ich i próbować znaleźć adekwatną do nich reakcję. Tylko za wszelką cenę dążył do tego, aby jak najszybciej zagłuszyć swój ból, uciec od niego.
W okresie dojrzewania najlepszym sposobem na to wydała mu się masturbacja. I tak zaczęła się jego droga do uzależnienia.
Doświadczenie korektywne
Podczas pamiętnej medytacji wreszcie trauma, którą przeżył w wieku ośmiu lat, została wydobyta z podświadomości. Potrafił się z nią skonfrontować. To dało mu szansę na doświadczenie korektywne w kierownictwie duchowym. Tu bowiem wreszcie nie był sam z własnym bólem, ale mógł o tym komuś opowiedzieć w atmosferze zaufania i współczucia. Dzięki temu pojawiła się szansa, aby znalazł ścieżkę do nowego przeżywania bolesnych doświadczeń. Już bez uciekania i zagłuszania, ale z dojrzałym przepracowywaniem trudnych emocji.
Nie wiem, jak potoczyły się dalsze losy tego rekolektanta. Towarzyszyłem mu zaledwie kilka dni. Obaj jednak mieliśmy poczucie, że podczas jego rekolekcji ignacjańskich zdarzyło się coś przełomowego.
Na koniec zapytał mnie nawet, czy mógłby utrzymywać ze mną dalszy kontakt terapeutyczny. Ja jeszcze wtedy nie miałem jednak ukończonych szkoleń ani nie posiadałem uprawnień, aby podjąć się profesjonalnie takiego zadania…
Co to jest trauma?
Słowo „trauma” pochodzi z języka greckiego i oznacza ranę. Klasyczna definicja w psychologii mówi o tym, że jest to uraz psychiczny powstały w wyniku zderzenia się z jakimś bolesnym wydarzeniem. Takim, które jest związane z zagrożeniem zdrowia, życia lub własnej nietykalności cielesnej, także w kontekście nadużyć seksualnych. Może to być jednak również utrata kogoś bliskiego bez należytego wsparcia otoczenia. A dodatkowo trauma charakteryzuje się tym, że zwykle towarzyszy jej silne odczucie strachu, bezradności i przerażenia.
U osób dorosłych takie skutki może wywołać np. udział w wypadku drogowym czy kolejowym. Nieraz niełatwo po takim doświadczeniu na powrót wsiąść za kierownicę czy do pociągu. Odtąd bowiem coś, co dotąd wydawało się bezpieczne i stabilne, teraz może jawić się jako chwiejne i zagrażające.
Nieraz człowiek zaczyna dzielić swoje życie na to sprzed traumatycznego doświadczenia i po, a to ostatnie przedstawia się dużo mniej komfortowo…
U części osób takie reakcje mijają wraz z zacieraniem się bolesnych wspomnień w pamięci. Bywa jednak, że takie niepokoje utrzymują się dłużej, a ponadto towarzyszą im natrętnie powracające wspomnienia. Czasem pojawia się także silny niepokój w podobnych okolicznościach do tych, w których powstał uraz. Bywa też, że takie osoby unikają miejsc, które tamte bolesne doświadczenia przypominają. A nieraz pojawia się także nadmierna czujność i chroniczny lęk.
Kiedy takie objawy utrzymują się w ciągu sześciu miesięcy od dramatycznego wydarzenia, mamy do czynienia z zespołem stresu posttraumatycznego (PTSD), który wymaga specjalistycznego leczenia.
Stres posttraumatyczny
Bardzo plastycznie zmaganie się z PTSD ukazał film Petera Weira „Bez lęku”. Bohater (odgrywany przez Jeffa Bridgesa) po przeżyciu katastrofy lotniczej nagle doświadcza niejako zamrożenia emocjonalnego. Skutkuje to jego wyobcowaniem i pogorszeniem relacji z najbliższą rodziną. Oprócz tego zaczyna czuć się omnipotentny i niezniszczalny. Wydaje mu się, że skoro przeżył katastrofę, nic już nie może mu zagrozić i dlatego podejmuje zachowania ryzykowne.
Szacuje się, że PTSD rozwija się u 10-20% osób, które przeżyły poważny uraz psychiczny. Liczby te mogą jednak rosnąć w zależności od tego, jak ciężka była to trauma. W przypadku żołnierzy przebywających w rejonach konfliktów zbrojnych może dochodzić do 30%, a po wielkich katastrofach nawet do 54%.
Pomoc bliskich
Mniejsze urazy można przepracować w kontaktach z bliskimi, bo opowiadanie o nich w atmosferze współczucia i zaufania bywa kojące. Dzięki temu możemy przeżywać uczucia z nimi związane, dystansować się do nich, a z czasem pozwolić im odejść w przeszłość.
Tak dzieje się np. przy śmierci kogoś bliskiego. Często opowiada się przyjezdnej rodzinie o ostatnich dniach życia zmarłego i o przeżyciach z tym związanych. Ma to nie tylko walor informacyjny, ale i autoterapeutyczny. Opowieści te są bowiem zwykle silnie nacechowane emocjonalnie i pomagają równocześnie dobrze przeżyć stratę i stopniowo ją zaakceptować.
Gorzej jest jednak wtedy, gdy nie ma gdzie się wypłakać ani komu o tym opowiedzieć. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, kiedy w domu panuje zimny chów, który nie pozwala, aby mówić o bolesnych przeżyciach. Wtedy urazy pozostają w człowieku nieprzepracowane.
Tak bywało np. z osobami, które przeżyły horror obozu koncentracyjnego. Przecież trudno byłoby oczekiwać, że ktoś taki zacznie opowiadać swoim dzieciom albo wnukom o tym, co tam przeżywał.
Dla Wandy Półtawskiej trauma z Ravensbrück była tak bolesna, że potem przez lata nie mogła uwolnić się od sennych koszmarów z wątkami obozowymi. Sposobem na jej przepracowanie stało się spisanie własnych wspomnień z obozu. I dopiero wtedy koszmary minęły.
Nieraz pomocne jest w takich przypadkach podjęcie psychoterapii. Widać bowiem, jakie spustoszenie mogą wywoływać bolesne wydarzenia w życiu dorosłych. A cóż dopiero, kiedy trauma dotyka dziecko, które z natury znacznie częściej będzie przeżywało strach i własną bezradność…
Trauma dziecięca
Dziecko reaguje inaczej niż osoba pełnoletnia, bo jest mniej przygotowane do życia. Dla niego trauma może wystąpić nie tylko w związku z jakimś gwałtownym wydarzeniem związanym z bezpośrednim zagrożeniem życia. Także subiektywna utrata poczucia bezpieczeństwa wynikająca z braku wsparcia ze strony dorosłych może być bardzo boleśnie przeżywana. Nieraz w ten właśnie sposób dzieci doświadczają np. opresyjne zachowania rówieśników w szkole. Zwłaszcza, jeśli nikt z dorosłych nie weźmie ich w obronę i nie wstawi się za nimi.
Głośnym echem swojego czasu odbiły się w mediach przypadki samobójstw młodych osób. Targnęły się na własne życie, bo nie potrafiły poradzić sobie z przemocą, jakiej doświadczały w szkole poprzez ujawnianie w internecie jakichś prywatnych, intymnych zdjęć.
Zdarza się też czasami, że przemoc panuje także w domu rodzinnym. Wtedy brak poczucia bezpieczeństwa staje się chroniczny.
Rodziny dysfunkcyjne
W rodzinach, w których pojawia się długotrwała niepewność czy ojciec nadużywający alkoholu wróci trzeźwy czy pijany, stale utrzymuje się lęk. Jeśli dziecko nie ma komu zwierzyć się ze swoich trudności, pozostaje z nim samo i jeszcze głębiej doświadcza własnej bezradności.
Świat może jawić mu się wtedy nie jako ekscytująca przestrzeń do eksploracji i poszukiwania własnego miejsca, ale jako pułapka, z której nie ma ucieczki. Te odczucia z góry skazują młodego człowieka na życiową przegraną. Trudno wtedy bowiem budować pozytywne relacje z innymi ludźmi.
Dowód na to, jak negatywny wpływ na empatię mogą mieć traumatyczne wydarzenia w młodym życiu, dostarczyły badania przeprowadzone na osadzonych w więzieniu dorosłych „dzieciach ulicy” z Sierra Leone.
Badaczka pokazywała im fotografie twarzy wyrażających różne stany emocjonalne, a badani mieli je rozpoznać. Okazywało się, że młodzi przestępcy potrafili trafnie wskazać tylko twarze wyrażające radość i złość. A takie stany, jak lęk czy smutek również określali jako złość.
Mogło to wskazywać na to, jak pozbawione poczucia bezpieczeństwa, pełne agresji życie w slumsach bez należytej opieki ze strony dorosłych, zubożyło emocjonalnie tych młodych ludzi. Jak można budować pozytywne relacje z innymi, skoro trudno rozpoznać ich stany emocjonalne i adekwatnie do nich reagować?
Trauma i jej wpływ na mózg
Ostatnie lata przyniosły wiele odkryć w dziedzinie neuroobrazowania pracy mózgu. Potwierdzają one, jak destrukcyjny wpływ na aktywność tego organu mają nieprzepracowane traumatyczne wydarzenia. One po prostu zapisują się w mózgu poprzez biochemiczne kodowanie.
U osób z licznymi takimi przeżyciami obserwuje się np. zmniejszenie objętości hipokampa, który odpowiada za odpowiedź człowieka na stres, jak i na proces uczenia się oraz zapamiętywania.
Długotrwałe trudne przeżycia mają wpływ na obumieranie neuronów i utrudniają ich regenerację. Zmniejszają też liczbę połączeń nerwowych. Mamy więc dzisiaj już dowód na to, że coś, co wydaje się jedynie negatywnym czynnikiem psychologicznym, ma bezpośrednie przełożenie na zmiany w mózgu. Zwłaszcza w tych jego częściach, które związane są z emocjonalną odpowiedzią na trudne wydarzenia oraz na koordynację między myśleniem, przeżywaniem, pamięcią i uczeniem się.
Innym zaburzeniem jest rozregulowanie funkcji osi: układ limbiczny-podwzgórze-przysadka-nadnercza. Układ ten jest odpowiedzialny m.in. za hormonalną odpowiedź na stres.
U osób, które doświadczyły traumy, w przypadku trudnych sytuacji życiowych następuje większe wydzielanie kortyzolu niż u osób, które nie były na traumę narażone. Trudniej więc jest im przeżywać kolejne życiowe przeciwności niż osobom, których przeszłość mniej była obciążona. A zatem porzekadło: „Co cię nie zabije, to cię wzmocni”, nie w każdym przypadku jest prawdziwe.
Ponadto w badaniach odkryto, że zmiany w rejonach czołowych korowo-podkorowych mogą powodować pogorszenie kontroli nad obszarami związanymi z procesami emocjonalnymi i pamięcią. Wszystkie te wyniki wyjaśniają, dlaczego u osób z PTSD przeważa nie do końca uświadomione przetwarzanie niewerbalizowanych negatywnych bodźców emocjonalnych.
Brzmi to niepokojąco? Jest jednak także i dobra wiadomość. Mózg jest strukturą plastyczną i można wpływać na jego funkcjonowanie. Nie tylko poprzez farmakoterapię, ale także przez pozytywne oddziaływanie psychoterapeutyczne. I istnieją liczne badania, które to potwierdzają.
Trauma i psychoterapia
Warto powtórzyć, że w przypadku bolesnych doświadczeń wczesnodziecięcych kluczową rolę w procesie gojenia psychicznych ran posiada wsparcie najbliższej rodziny bezpośrednio po ich zaistnieniu. Miłość, współczucie i uwaga poświęcona dziecku oraz towarzyszenie mu w jego przeżyciach, skutecznie zapobiegają powstawaniu wyżej wspomnianych zmian w mózgu. Empatia i współczucie chronią neurony, regenerują je i zatrzymują niekorzystne zmiany. Gorzej jest jednak, kiedy takiego wsparcia brakowało.
Ale i wtedy podjęcie psychoterapii indywidualnej może stanowić skuteczną pomoc w przezwyciężeniu psychologicznych skutków przeżytej traumy. Obojętnie jak dawno się ona dokonała!
W trakcie terapii pacjent może wrócić w pamięci bolesnych doświadczeń. Z pomocą terapeuty na nowo je przeżyć, tym razem jednak w sposób korektywny i leczący. Łączy się to nieraz z przeżyciem katharsis. Może to stanowić pierwszy krok do poprawy własnej regulacji emocjonalnej. Pogłębienie rozumienia bolesnych doświadczeń pomoże w nadaniu im nowych znaczeń (także duchowych). A wtedy nie będą miały już destrukcyjnego wpływu na bieżące funkcjonowanie danej osoby.
„Apostolstwo Chorych”, 8/2018, s. 9-13.