Cezary Sękalski
Czym jest zdrowie psychiczne? Jakie są kryteria jego oceny? Czy istnieje jakiś związek zdrowia psychicznego z duchowością?
„Zdrowie psychiczne” to pojęcie po raz pierwszy użyte przez Światową Organizację Zdrowia w 1948 roku. Według tej organizacji oznacza ono pełny dobrostan fizyczny, psychiczny i społeczny.
(fot. cs)
Dzięki niemu “człowiek wykorzystuje swoje zdolności, może radzić sobie ze stresem w codziennym życiu, wydajnie i owocnie pracować oraz jest w stanie wnieść wkład w życie danej wspólnoty”. Przez lata różne naukowe gremia próbowały to pojęcie po swojemu doprecyzować.
Dobrostan niejedno ma imię
Dla świata medycznego zdrowie psychiczne to przede wszystkim brak objawów psychopatologicznych. Cechuje je także równowaga w procesach fizjologicznych oraz nie występowanie defektów w strukturze i funkcjach psychicznych człowieka.
Z kolei psychologowie akcent przesuwają na samą psychikę. Dla nich zdrowie psychiczne oznacza zdolność do twórczego rozwoju i samorealizacji. Charakteryzuje je również akceptacja i poczucie własnej wartości i tożsamości, zdolność osiągania satysfakcji z życia oraz realistyczne odbieranie (percepcja) rzeczywistości. Słowem: dojrzałość objawiająca się w różnych obszarach życia.
Jeszcze inaczej patrzą na zdrowie psychiczne socjologowie. Widzą w nim umiejętność przystosowania się jednostki do norm kulturowych i środowiska społecznego. Charakteryzuje je umiejętność prawidłowego funkcjonowania w grupie i w rolach społecznych.
Każda z tych perspektyw zwraca zatem uwagę na nieco inny aspekt. Dla medyków ważny jest ludzki organizm. Oni głównie zajmują się diagnozowaniem i leczeniem różnych dysfunkcji. Nie dziwi więc, że bardziej zwracają uwagę na to, czego danemu człowiekowi brakuje, niż na to, co posiada.
Jest to zrozumiałe. Bo przecież, kiedy idziemy do lekarza dowolnej specjalności, zaczynamy rozmowę od tego, co nam dolega. Co wydaje się najbardziej oczywistą przyczyną tej dolegliwości. Zwłaszcza tą wynikającą z zaburzonej fizjologii.
I tak, choć przy przeziębieniu zwykle towarzyszy nam ogólne złe samopoczucie i spadek nastroju, chyba nikomu nie przychodzi do głowy, żeby taki krótkotrwały stan pomylić np. z depresją.
Początki psychoterapii
Co ciekawe, do XIX wieku medycyna przyczyn chorób psychicznych doszukiwała się właśnie w zaburzonej fizjologii i ku jej leczeniu się skłaniała. Dopiero wiedeński neurolog, Zygmunt Freud odkrył, że dysfunkcje psychiczne mogą wynikać nie tylko z uszkodzeń systemu nerwowego, ale z nierozwiązanych konfliktów wewnętrznych we wczesnej fazie dziecięcego rozwoju.
Odtąd obok wcześniejszych metod leczenia, skoncentrowanego na oddziaływaniu na ciało, doszła bezpośrednia praca nad psychiką poprzez terapeutyczną rozmowę. Zmierzała ona do zrozumienia, co się dzieje w emocjach i jaki mogą mieć one wpływ na bieżące życie pacjenta.
Od tamtego czasu dokonał się ogromny postęp w tej dziedzinie. Dynamicznie rozwijała się psychiatria i powstało mnóstwo przeróżnych szkół psychoterapeutycznych. Na podstawie swoich badań i wieloletniej praktyki doskonaliły one własne metody oddziaływania terapeutycznego na człowieka.
Klasyfikacja zaburzeń psychicznych
Wraz z rozwojem badań klinicznych dokonano także wyróżnienia podstawowych jednostek chorobowych dotyczących psychiki.
Do najcięższych należą zaburzenia psychotyczne, których objawem są np. urojenia, omamy, zaburzenia świadomości czy też duże wahania emocji i nastroju łączące się z zaburzeniami myślenia i aktywności. Zwykle wymagają one wizyty u psychiatry, który właściwie potrafi postawić diagnozę i zapisać odpowiednie leki, a w szczególnych przypadkach zalecić hospitalizację.
Oprócz tego często wskazane jest równoległe wsparcie psychoterapeutyczne oraz środowiskowe. Skorzystanie z takiej kompleksowej pomocy, może doprowadzić do cofnięcia się objawów. A dany pacjent po leczeniu może nawet wrócić do normalnego, społecznego funkcjonowania.
Do grupy lżejszych zaburzeń należą nerwice i inne zaburzenia typu emocjonalnego czy kryzysowego (np. reakcje adaptacyjne), część zaburzeń psychosomatycznych. Nieco trudniejsze w leczeniu bywają zaburzenia osobowości, uzależnienie od alkoholu i innych substancji psychoaktywnych oraz niektóre zaburzenia seksualne. Pacjentów z tej grupy leczy się przede wszystkim psychoterapią.
Jeszcze inny, osobny zespół stanowią upośledzenia umysłowe oraz większość zaburzeń organicznych. Można je leczyć w określonym zakresie poprzez inne oddziaływania terapeutyczne, np. warsztaty terapii zajęciowej, grupy wsparcia itp.
„Psychoterapia” naturalna i… religijna
Fakt stuletniej – zaledwie – historii psychoterapii nie oznacza, że wcześniej nie znano „leczącej rozmowy”. Bardziej była ona domeną albo osobistych, bliskich relacji międzyludzkich, albo posługi duchowej i religijnej. W końcu, kiedy człowiek przeżywał różnego rodzaju frustracje czy kryzysy, zwykle spontanicznie szukał pomocy u jakiejś bliskiej, życzliwej osoby, której mógł się zwierzyć i uzyskać kojące zrozumienie i wsparcie.
Z kolei z trudniejszymi sprawami wielu ludzi zwracało się także do innych osób znaczących. I chyba we wszystkich wspólnotach religijnych pojawiały się osoby-instytucje predysponowane do szczególnej funkcji doradczej i leczącej. Poczynając od kultur bardziej pierwotnych, gdzie taką rolę pełnili czarownicy czy szamani. Aż po wielkie religie, w których takiej pomocy podejmowali się np. w judaizmie kapłani, lewici, uczeni w Piśmie, prorocy, a obecnie rabini, a w chrześcijaństwie kapłani, zakonnicy i różnego rodzaju charyzmatycy.
Wielu z nich odznaczało się szczególną mądrością i skutecznością. I często wokół takich osób tworzyły się swoiste szkoły duchowości.
Spowiedź i kierownictwo duchowe
W końcu jednym z celów poszukiwań religijnych jest też próba odpowiedzi na pytanie, jak dobrze żyć. Łączy się z tym przekonanie, że podejmowanie dobrych życiowych wyborów zaprowadzi wiernego nie tylko do wiecznej nagrody w niebie po śmierci, ale także do owocnego, szczęśliwego i satysfakcjonującego życia na ziemi.
W chrześcijaństwie, a zwłaszcza w Kościele katolickim, ugruntowały się dwie równoległe formy posługi w tym zakresie: sakrament pojednania oraz kierownictwo duchowe.
Pierwsza koncentruje się na wyznaniu grzechu przez człowieka przed kapłanem, który w imieniu Boga przekazuje Jego przebaczenie oraz łaskę do lepszego życia. Druga zawiera większy nacisk na pracę nad osobistym duchowym rozwojem chrześcijanina. I już tu widać, jak bardzo przed wiekami przedstawiciele różnych religii, w tym Kościoła katolickiego, byli zaangażowani w uzyskiwanie i podtrzymanie zdrowia psychicznego, choć nie używano jeszcze wtedy tego pojęcia.
Geniusz św. Ignacego
Chyba najbardziej skuteczna i dojrzała forma pomocy człowiekowi zarówno w wymiarze psychologicznym, jak i duchowym została wypracowana przez św. Ignacego Loyolę. Rewolucyjnym odkryciem w jego „Ćwiczeniach duchowych”, niemal na czterysta lat przed powstaniem naukowej psychologii, było rozpoznanie znaczenia uczuć w ludzkich wyborach.
Wcześniej w wielu kościelnych środowiskach dominowało przekonanie, że „wystarczy wiedzieć jak, aby móc wykonać”. A zatem to władza poznawcza oraz ludzka wola wydawały się decydujące dla duchowego zaangażowania.
Święty Ignacy zauważył jednak, że emocje w ludzkich wyborach często przyjmują funkcję głównego hamulcowego. Dlatego pracy nad nimi poświęcił w dużej mierze swoje rekolekcje. Stąd za cel swoich ćwiczeń uznał „wszelkie sposoby przygotowania i usposobienia duszy do usunięcia wszelkich uczuć nieuporządkowanych, a po ich usunięciu – do szukania i znalezienia woli Bożej w takim uporządkowaniu swego życia, żeby służyło dla dobra i zbawienia duszy” (ĆD, 1). W innym punkcie natomiast dodaje, że ćwiczenia „służą do przezwyciężenia siebie i do uporządkowania swojego życia – bez kierowania się jakimkolwiek przywiązaniem, które byłoby nieuporządkowane” (ĆD, 21).
Środki duchowego wzrostu
Temu nadrzędnemu celowi przypisane są wszechstronne środki duchowe zastosowane w rekolekcjach ignacjańskich. Należą do nich: milczenie (w którym łatwiej uzyskać wgląd we własne przeżycia); medytacje (które uruchamiają refleksje nad swoimi emocjami w zderzeniu z określonymi wartościami), kierownictwo duchowe (w którym można uczucia bardziej zobiektywizować i uzyskać do nich większy dystans) oraz szkołę rozeznawania duchowego (w której można uczyć się uzyskiwać wolność od tych emocji, które są dla człowieka destrukcyjne, a przyjmować i pielęgnować te, które prowadzą do rozwoju i twórczego uwewnętrzniania wartości wyższych).
Już tu widać, jak bliskie są cele takich rekolekcji z celami dobrej psychoterapii. Różnica tkwi tylko w założeniach metafizycznych.
Dla św. Ignacego synonimem zdrowia psychicznego jest uporządkowane życie człowieka zgodnie z wolą Bożą. Natomiast psychoterapeuta będzie używał bardziej uniwersalnych pojęć, takich jak: przezwyciężenie destrukcyjnych konfliktów wewnętrznych, osiąganie satysfakcji z życia, samourzeczywistnienie oraz zdolność do budowania i pielęgnowania więzi z innymi ludźmi itp.
Oczywiste jest także to, że Ćwiczenia duchowe są propozycją dla katolików, bo są zgodne z nauczaniem Kościoła katolickiego i zyskały jego aprobatę. A psychoterapia posługuje się neutralnymi światopoglądowo narzędziami i może być pomocna dla każdej osoby niezależnie od jej wyznania.
Dodać przy tym należy, że dopiero kilkadziesiąt ostatnich lat sprawiło, że można mówić bardziej o podobieństwie i równoległych celach tych dwóch form pomocy człowiekowi niż o konkurencji albo rywalizacji. Wcześniej nie zawsze tak było.
Początkowe kontrowersje
Początki psychoanalizy były bowiem związane z krytycznym stosunkiem do religii. W pierwszych dziesięcioleciach środowisko kościelne i analitycy patrzyli na siebie z dużą rezerwą, a często i niechęcią.
Część psychoanalityków w chorej religijności upatrywało nieraz przyczyn dysfunkcji psychicznych swoich pacjentów. Z kolei duchowni działania wielu ówczesnych psychoanalityków postrzegali jako konkurencyjne dla ich posługi, często też odciągające wiernych od Kościoła.
I rzeczywiście czasem się to zdarzało, kiedy np. w pracy terapeutycznej analitycy proponowali rozwiązania sprzeczne z wyznawanymi przez pacjentów poglądami religijnymi. Kością niezgody obu środowisk był np. stosunek do seksualności. Niektórzy analitycy zarzucali Kościołowi, że jego rygorystyczna w tej mierze nauka moralna nieraz prowadzi pacjentów do tłumienia uczuć i nerwic seksualnych. Z kolei duchowni krytykowali pomysły tych psychoanalityków, którzy zachęcali pacjentów do przekraczania swoich zahamowań seksualnych np. poprzez… przyzwolenie na rozwiązłość.
Naturalne czy nadprzyrodzone?
Kontrowersje brały się zatem z nieuznawania wzajemnych kompetencji, a często także z ich pomieszania.
Pierwsi psychoanalitycy na podstawie jednostkowych przypadków próbowali generalizować. Nieraz wysnuwali wnioski o szkodliwości religii w ogóle. Naturalne jest więc, że napotykali na krytykę ze strony przedstawicieli Kościoła. W następnych dziesięcioleciach tamte błędy były jednak stopniowo przezwyciężane. Kolejne szkoły psychoterapeutyczne zaczęły zachowywać coraz większą neutralność względem sfery religijnej pacjentów.
Z drugiej strony wielu duchownych przejawiało duży dystans do psychoterapii w ogóle. Być może był on uzasadniony w jej początkach z powodu konkretnych przypadków nadużyć. Ale wobec powstawania i dynamicznego rozwoju kolejnych szkół psychoterapii, obecnie wydaje się coraz bardziej przestarzały.
I dziś śmiało można powiedzieć, że przekonanie o tym, iż każda psychoterapia jest podejrzana, a katolikowi powinien wystarczyć wyłącznie sakrament pojednania, stanowi objaw niedoinformowania i nadmiernego sceptycyzmu. Taki pogląd można by porównać do twierdzenia, że katolik nie powinien chodzić do lekarza, bo sakrament namaszczenia chorych całkowicie mu wystarcza… I pewnie trudno byłoby znaleźć dziś zwolennika takiego poglądu.
Wiara i nauka
Byłby on zresztą wyrazem próby nadmiernej sakralizacji rzeczywistości, sprzecznej np. z myślą św. Tomasza z Akwinu. Święty ten twierdził, że „łaska buduje na naturze”. M.in. oznacza to, że nie należy szukać nadprzyrodzonego tam, gdzie wystarczy działanie naturalne.
Również myśl św. Ignacego Loyoli o tym, że należy robić wszystko w taki sposób, jakby efekt miał zależeć wyłącznie od nas, a ufać, tak, jakby zależał wyłącznie od Boga, pokazuje złoty środek między tym, co nadprzyrodzone i naturalne.
Wreszcie także ostatni sobór zajął w tej sprawie swoje stanowisko. Wyrażał ubolewanie „nad niektórymi postawami umysłowymi, jakich dawniej na skutek nie dość jasno zrozumianej słusznej autonomii nauk nie brakowało także między samymi chrześcijanami, a które wywoławszy waśnie i spory doprowadziły umysły wielu do przeciwstawienia wiary i wiedzy” (KDK, 36).
Kościół uznaje zatem, że „badanie metodyczne we wszystkich dyscyplinach naukowych, jeżeli tylko prowadzi się je w sposób prawdziwie naukowy i z poszanowaniem norm moralnych, naprawdę nigdy nie będzie sprzeciwiać się wierze, sprawy bowiem świeckie i sprawy wiary wywodzą swój początek od tego samego Boga” (KDK, 36).
W tym momencie wydaje się, że wiele z tamtych dawnych podziałów i uprzedzeń zostało przekroczonych. Coraz częściej można więc zaobserwować swoisty konsensus między wieloma psychoterapeutami i duchownymi. Pierwsi doceniają pozytywny wpływ zdrowej religijności na życie człowieka. Drudzy cenią kompetentną pomoc psychoterapeutyczną. A w uzasadnionych przypadkach traktują ją jako uzupełnienie duszpasterskich dążeń do pomocy człowiekowi, w różnych jego słabościach psychicznych lub emocjonalnych.
Spowiedź czy psychoterapia?
Istotne jest jednak to, aby zarówno duszpasterstwo, jak i psychoterapię ujmować wraz z ich odrębnymi założeniami i specyfiką.
Spowiedź i kierownictwo duchowe skoncentrowane są na pomocy człowiekowi, aby potrafił on żyć zgodnie z wyznawanymi zasadami moralnymi oraz realizować i uwewnętrzniać określone wartości ludzkie i religijne. Psychoterapia z kolei ma mu pomóc przekraczać różne trudności emocjonalne i prowadzić do rozwoju w wolności i osobowej dojrzałości.
Obie dziedziny posługują się swoim odrębnym językiem i metodologią. Religia odpowiada na pytanie: jak żyć?, w oparciu o wiarę w objawienie, własną wielowiekową tradycję teologiczną i moralną oraz duchowe doświadczenie.
Psychoterapia natomiast koncentruje się na diagnozowaniu i leczeniu określonych dysfunkcji psychicznych i emocjonalnych. Wiedzę o nich czerpie zaś z praktyki terapeutycznej oraz z badań klinicznych.
I choć duchowni i psychoterapeuci inaczej określają trudności swoich podopiecznych, zdarza się, że mówią o podobnych rzeczywistościach. I tak, na polu religijnym mówimy o skrupułach, czyli o subiektywnym postrzeganiu grzechu w zachowaniu, które obiektywnie grzeszne nie jest. Psychoterapeuta określi je raczej jako nadmiarowy lęk i nieadekwatne do danej sytuacji poczucie winy.
Spowiednik w takim przypadku będzie starał się wytłumaczyć penitentowi, jaka jest obiektywna ocena moralna konkretnego zachowania. Określi przy tym, czy wymaga ono rozgrzeszenia, czy też nie. Natomiast psychoterapeuta pójdzie w kierunku lepszego zrozumienia mechanizmów emocjonalnych, które leżą u podstaw subiektywnego przeżywania poczucia winy.
Kiedy rozgrzeszenie nie wystarczy?
Kiedy jednorazowe tłumaczenie spowiednika nie wystarczy, bo lęki penitenta są głębiej zakorzenione, a po spowiedzi nachodzą go kolejne wątpliwości, wtedy dobrym uzupełnieniem pomocy duchowej może okazać się pomoc psychoterapeutyczna.
Dodać przy tym należy, że integralna formacja duchowa (podobnie jak psychoterapia) zakłada przepracowanie własnej historii życia. A także różnych negatywnych oddziaływań wychowawczych z domu rodzinnego, aby móc pójść dalej w rozwoju duchowym.
Stąd wiele kościelnych środowisk formacyjnych wprost mówi o potrzebie uzdrowienia wewnętrznego. Aby przejść z etapu duchowej drogi oczyszczającej ku drodze oświecającej, i w dojrzały sposób podjąć wybór życiowego powołania. Niemniej tam, gdzie duszpasterskie oddziaływania zdają się nie wystarczać, potrzeba bardziej kompleksowej i specjalistycznej pomocy człowiekowi, jaką stanowi psychoterapia.
Psychoterapia dla każdego?
Żyjemy w czasie dynamicznych przemian społecznych i tempo życia zdaje się nieustannie przyspieszać. Wszechobecny stres sprawia, że nieraz w tej codziennej pogoni łatwo się zagubić. Nasze zdrowie psychiczne może być zagrożone.
Statystyki mówią, że u niemal 1/4 Polaków w ciągu życia występuje przynajmniej jedno zaburzenie psychiczne. Do najczęściej spotykanych należą: spadek nastroju, obniżenie aktywności i przewlekły lęk.
10% Polaków cierpi na depresję, 7% na bezsenność a 4% ulega różnym uzależnieniom. Rocznie ok. 1,5 miliona osób trafia do zatłoczonych szpitali psychiatrycznych.
Widać zatem, jak wiele osób potrzebuje dziś kompetentnego psychologicznego i duchowego wsparcia. Ich zdrowie psychiczne pozostawia wiele do życzenia.
Jeszcze do niedawna szukanie pomocy u psychiatry czy psychoterapeuty nie kojarzyło się najlepiej. Nikt nie chciał otrzymać w swoim otoczeniu etykietki „wariata” albo “świra”. A przecież i tej dziedzinie sprawdza się znane porzekadło, że lepiej zapobiegać niż leczyć.
Miejmy nadzieję, że wraz z rozwojem świadomości społeczeństwa tamto stygmatyzujące określenie będzie odchodzić do lamusa.
Wobec współczesnych trendów dbałości o zdrowie fizyczne, z modą na odpowiednie odżywianie i uprawianie sportu, może przydałaby się też moda na dbałość o własne zdrowie psychiczne z prewencyjnymi badaniami psychologicznymi.
Psychologiczne badania okresowe?
Tak jak okresowo robimy badania krwi i mierzymy poziom cholesterolu, można by dokonywać pomiaru poziomu przeżywanego na co dzień stresu. Pojawienie się zawyżonych wskaźników nie oznaczałoby wcale, że ktoś „jest niespełna rozumu”. Raczej, że przyszedł najwyższy czas, aby zadbać o zdrowie psychiczne i lepszą higienę życia psychicznego. Zanim będzie za późno i wizyta u psychoterapeuty stanie się nieodzowna… Dotyczy to także kryzysów w związkach, które łatwiej przekracza się u początku ich powstania, niż kiedy są stanem permanentnym, ciągnącym się od kilkudziesięciu lat.
Z własnego doświadczenia psychoterapeuty mogę powiedzieć, że przekroczenie osobistych trudności emocjonalnych i psychicznych jest możliwe. Także wyjście naprzeciw różnym nieporozumieniom we własnych związkach i rodzinach przynosi swoje pozytywne efekty. Warunkiem jest jednak przekroczenie lęku i poszukanie kompetentnej pomocy. I choć psychoterapia może okazać się wymagająca, czasochłonna, a bywa nieraz i kosztowna, to jednak jakość życia po jej pomyślnym zakończeniu jest nieporównywalna.
“Apostolstwo Chorych”, 4/2017, s. 4-11.