Cezary Sękalski
Kto cię w dzieciństwie przytulał? Czy mogłaś/mogłeś wyrażać w domu swoje oczekiwania i emocje? Czy umiesz prosić o pomoc? – oto pytania kontrolne, które mogą nam pomóc zdiagnozować zimny chów.
(fot. cs)
Niedobór witaminy M
Po II wojnie światowej władze państwowe Wielkiej Brytanii zapragnęły zapewnić opiekę najmłodszym sierotom wojennym. Zorganizowano więc coś na kształt luksusowego żłobka, w których zapewniano najwyższej klasy opiekę pielęgniarską. Dzieci żyły tam w sterylnych warunkach. Były na czas karmione, przewijane i kąpane.
Po jakimś czasie z niewyjaśnionych przyczyn zaczynały jednak gasnąć. Wiele z nich umierało bez zdiagnozowanych bezpośrednich powodów medycznych. Kiedy zaczęto bliżej badać ten fenomen, okazało się, że nie została im zapewniona podstawowa potrzeba: więzi.
Ich opiekunki bowiem nieustannie się zmieniały. A po skończonym dyżurze wracały do własnego domu. Dziecko musiało natomiast co rusz na nowo uczyć się relacji z kimś nowym, kto też za chwilę i tak miał odejść.
Brak miłości, która czasem nazywana jest obrazowo witaminą M, zabija. A jej niedobory nieraz człowiek musi dźwigać także w życiu dorosłym.
Pedagogika emocjonalnego dystansu
„Nie pamiętam, aby rodzice mnie kiedykolwiek przytulali!” Słyszę nieraz skargę w gabinecie psychoterapeutycznym. Bywa, że za taką postawą dystansu do własnego dziecka kryła się nawet pewnego rodzaju pedagogiczna ideologia.
Jeden z tego rodzaju nurtów określa się nieraz jako zimny chów. „Po co dziecko brać na ręce, skoro może się do tego przyzwyczaić, a potem będzie tego potrzebować i wymagać?!” Można było niekiedy usłyszeć radę kierowaną do młodych rodziców. W takim razie lepiej w ogóle nie pokazywać mu, że jest taka możliwość. Kiedy będzie leżeć spłakane w swoim łóżeczku mimo, iż jest nakarmione i przewinięte, samo będzie musiało poradzić sobie ze swoim smutkiem. Nie będzie wtedy zadręczać nim opiekunów, do których należy przecież tylko obowiązek zapewnienia podstawowego życiowego bezpieczeństwa.
To prawda, że dziecko nieraz chce wykorzystywać dobroć rodziców. Powinni oni zatem umieć odnaleźć równowagę między swoimi granicami a potrzebami dziecka. Niemniej ideologiczne pozbawianie emocjonalnego wsparcia dla własnej wygody stanowi wielkie zranienie. I choć skutki, jakie przynosi zimny chów, wydają się nieporównywalne do bezpośrednich aktów przemocy, jednak nie znaczy to, że ich nie ma.
Uciec od własnych pragnień
Dzieci z zimnego chowu przyjmują z czasem za pewnik zasadę, że właściwie nic im się nie należy. A każda myśl o realizacji jakiegoś własnego pragnienia jest niebezpieczna. Naraża je bowiem na bolesne doświadczenie zawodu i rozczarowania.
Kiedy ich rówieśnicy przeżywają bezpieczną więź i spontanicznie potrafią bezpardonowo wpakować się rodzicom na kolana, aby uzyskać trochę czułości i zainteresowania, takie dziecko w ogóle nie widzi takiej możliwości.
Nieraz ma za sobą, jakieś próby wyrażania swoich oczekiwań. Ale kiedy za każdym razem spotyka się z odmową, a czasem z chłodnym zdziwieniem, że w ogóle takie oczekiwanie może mu przyjść do głowy, coraz bardziej uczy się z takich pragnień rezygnować.
Co więcej, z czasem one same okazują się niebezpieczne, bo zwiastują kolejną nieuchronną porażkę. W ten sposób tworzy się unikowy styl przywiązania.
Inne dzieci spontanicznie mogą dzielić się swoimi potrzebami i pomysłami z rodzicami. Wiedzą bowiem, że jest to najlepsza droga do szukania przez nich dróg ich zaspokojenia, oczywiście z uwzględnieniem realnych możliwości. Zimny chów sprawia, że jego dzieci uczą się pragnienia skrywać, a z czasem i tłumić w sobie wszelkie ich przejawy, aby osiągnąć pełną samowystarczalność i nie potrzebować niczyjej pomocy.
Dorosłe dzieci zimnego chowu
Z czasem z takiego dziecka wyrasta młody człowiek, który może nosić w sobie wielorakie deficyty.
Bywa, że właściwie nie wie, kim jest, co lubi, co mogłoby być jego pasją. Całe swoje dziecięce życie spożytkował bowiem na uciekaniu od tego rodzaju pytań.
Jego aktywność koncentrowała się raczej na zaspokajaniu potrzeb dorosłych i podporządkowywaniu się wyłącznie ich oczekiwaniom. Z czasem dojdzie do tego realizacja pomysłu rodziców co do własnej dalszej edukacji i wyboru zawodu. Mamy potem dorosłych profesjonalistów, którzy właściwie nie lubią swojej pracy. Mimo że zawiera ona na ogół wysoki społeczny prestiż i uposażenie. To bowiem w pierwszej kolejności było marzeniem ich rodziców a nie ich samych.
Pozostaje jeszcze jeden problem: wchodzenia w związki. Dziecko zimnego chowu będzie miało trudności w dokopywaniu się do własnych pragnień. A jedyny sposób budowania relacji, jaki zna, to pełne podporządkowanie się partnerowi, a później współmałżonkowi w zamian za choćby okruch uczucia. Jak w takim razie może uzyskać taką równowagę w związku, która da stabilność i satysfakcję na długie lata?
Czy taka sytuacja jest odwracalna? Na szczęście tak.
Każdy człowiek ma bowiem ogromny potencjał i może zmieniać swój sposób myślenia i nawyki. Nieraz taką pozytywną zmianę uruchamia żywa relacja z Bogiem, przyjaźnie, związki, czy udział w jakiejś dobrej grupie formacyjnej.
Pełna przemiana wymaga jednak zwykle długotrwałego zaangażowania w pracę nad własną świadomością oraz zmianą silnie zakodowanych mechanizmów postępowania. Również psychoterapia może ten proces przebudowy świadomości przyspieszyć i odwrócić wszystkie negatywne tendencje.
“La Salette”, 6/2016.