Cezary Sękalski
Czym jest ojcostwo? Jak się ono przejawia? Czy dotyczy tylko naszych biologicznych dzieci, czy może mieć też szerszy wymiar duchowy i „ojcować” możemy każdemu? Czym ojcostwo różni się od macierzyństwa? I wreszcie, czego mężczyzna potrzebuje, aby stać się ojcem? Nie są to pytania, na które łatwo znaleźć odpowiedź w krótkim artykule. Warto się jednak nad nimi pochylić.
(fot. cs)
Przed laty wybrałem się na spacer wraz z żoną i jej czteroletnim bratankiem. Była zima, a jezioro, wzdłuż którego szliśmy, było skute lodem. Po jakimś czasie moja żona powiedziała, że chciałaby już wracać. Ja natomiast miałem ochotę obejść cały akwen dookoła. Zapytaliśmy więc Arka, czy woli wrócić do domu razem z ciocią, czy chce iść dalej z wujkiem. Chłopiec pomyślał chwilę i wybrał dalszą wycieczkę ze mną.
Szliśmy więc dalej, a nasza droga co jakiś czas odsłaniała coraz to nowe przeszkody i trudności. A to nagle, aby skrócić nieco szlak, należało przejść po skłębionych trzcinach, co wymagało ostrożnego stąpania i umiejętności utrzymania równowagi. A to okazywało się, że dalszą drogę do lasu przecina wysoki mur i trzeba było szukać jakiegoś przejścia. Także i w samym lesie nieraz trzeba było wytyczyć własną ścieżkę. Okazywało się bowiem, że znaleźliśmy się w miejscu, w które ludzie rzadko się zapuszczali. Na koniec przyszło jeszcze zmęczenie i chłopiec po przejściu kilku kilometrów stwierdził nieśmiało, że chyba niedługo zaczną boleć go nóżki. Na szczęście udało nam się zatrzymać przejeżdżający samochód i niebawem mogliśmy znaleźć się bezpiecznie w ciepłym domu. A pamiątką z tej prawdziwie „męskiej” wyprawy pozostała duża szyszka znaleziona w lesie.
Metafora ojcostwa
Cała ta historia stanęła mi przed oczami jak żywa, kiedy zasiadłem do pisania artykułu o ojcostwie. Dla mnie bowiem tamto epizodyczne doświadczenie było de facto kluczem do odczytania, czym jest ojcostwo.
Oto chłopiec wyrusza z wujkiem na wyprawę w nieznane. Wyprawę, na której przyjdzie mu się zmierzyć ze sobą i własną słabością. Oczywiście wujek jest godny zaufania i z pewnością pomoże rozwiązać napotykane trudności. Nie pozwoli jednak całkowicie uniknąć jakiegokolwiek ciężaru i sporą jego część przyjdzie ponieść samemu, a przez to także się sprawdzić.
Całe to doświadczenie było dla mnie kwintesencją tego, czym jest ojcostwo. Poza poczęciem wiąże się przecież właśnie z takim towarzyszeniem dziecku. Tyle, że rozpisanym na wiele lat. Jest to towarzyszenie w rozwoju i uczenie dziecka odważnego i zdecydowanego stawiania czoła przeciwnościom. Nasza kilkugodzinna wycieczka nagle stała się metaforą samego życia. Poszczególne przeszkody i trudności – kolejnymi barierami rozwojowymi, które każde dziecko musi przejść w drodze do dorosłości.
Mama to nie jest to samo co tato
W początkowym okresie życia pierwsze skrzypce w wychowaniu dziecka gra zawsze matka. Ona bardziej potrafi być opiekuńcza i wrażliwa na jego potrzeby. Poprzez swoją biologiczną i emocjonalną bliskość z dzieckiem jest w naturalny sposób predysponowana do tego, aby je żywić, chronić i stwarzać mu bezpieczną emocjonalną przystań.
Psychologowie mówią nawet, że w pierwszym etapie życia niemowlę nie potrafi odróżnić siebie od swojej mamy i obie te rzeczywistości zlewają mu się w jedno. Potem jednak wraz z rozwojem następuje powolny proces rozumienia, że moja mama to ktoś inny niż ja. Choć dzięki swojej wrażliwości zawsze jest gotowa stawić się na każde zawołanie czy potrzebę.
Im bardziej jednak dziecko się rozwija, tym bardziej potrzebuje ojca. Mężczyzna z kolei posiada większe predyspozycje do tego, aby nauczyć je właściwego kontaktu ze światem zewnętrznym. Obie te postawy rodzicielskie: zarówno macierzyństwo, jak i ojcostwo są dziecku niezbędne do właściwego i harmonijnego rozwoju. Trafnie podkreśla to piosenka Arki Noego, w której dzieci zauważają, że „sanki są w zimie, rower jest w lato, mama to nie jest to samo co tato”.
Trauma utraconego balonika
Dobrą ilustracją tej różnicy może być pewna telefoniczna rozmowa kolegi z pracy z jego kilkuletnią córeczką, której kiedyś mimowolnie byłem świadkiem. Dziewczynka z przejęciem opowiadała swojemu tacie o tym, jak bawiła się w pokoju balonikiem. W pewnym momencie poszybował on w stronę okna i już go nie było. Dziecko było rozżalone z powodu tak bolesnej straty. Jego mama chcąc załagodzić traumę rzuciła, że może balonik poleciał do dziadziusia, który mieszka nieopodal. To spontaniczne skojarzenie miało pomóc dziewczynce zaakceptować stratę. Skoro balonik poleciał do kochanej osoby, to może miało to jakiś sens…
Mój kolega udzielił jednak swojemu dziecku zgoła innej, bardziej męskiej, realistycznej odpowiedzi. Tak do głosu doszło jego ojcostwo.
Powiedział bowiem, że trzeba było balonik przywiązać albo zamknąć okno i wtedy wszystko byłoby w porządku. Podszedł więc do problemu w sposób bardziej techniczny. Zaczął też uczyć córeczkę, że świat ma swoje (nieraz okrutne) prawa. I aby nie zderzać się z nimi boleśnie, należy uczyć się przewidywać skutki swoich działań. Pozwoli to ustrzec się od możliwych negatywnych konsekwencji.
Wytłumaczyć świat
Już sam ten przykład pokazuje, jak bardzo potrzebna była i matka, i ojciec. Ona odruchowo skoncentrowała się na emocjach dziecka i postarała się je załagodzić. On, mimo że współczujący, nie zatrzymał się jednak na samych emocjach córeczki. Bardziej wskazał obiektywne przyczyny utraty balonika, jak również sposób zabezpieczenia się przed taką stratą na przyszłość. Tak ujawniło się jego ojcostwo.
Przykład ten bardzo dobrze pokazuje niezastąpioną rolę ojca w procesie wychowania. Nieprzypadkowo ojcowie w wielu rodzinach są odpowiedzialni za organizację aktywnego wypoczynku poza domem. Są to bowiem najbardziej sprzyjające okazje do tego, aby uczyć dziecko poznawać świat i podejmować wysiłek w umiejętnym opanowaniu różnych jego przeciwności.
Umiejętność ta z pewnością będzie w przyszłości procentować. W końcu całe dorosłe życie w dużej mierze będzie zmierzać do odnalezienia własnego miejsca w świecie, które wiąże się z biblijnym czynieniem sobie ziemi poddaną.
Kiedy mężczyzna staje się ojcem?
Do ojcostwa dorasta się stopniowo. Także duchowe ojcostwo wymaga czasu. Najpierw mężczyzna sam musi przejść pewną drogę do własnej dorosłości. Ona domaga się poznania siebie i odnalezienia własnego miejsca w świecie. „Głęboko w sercu mężczyzny są wyryte pewne podstawowe pytania, na które nie sposób znaleźć odpowiedzi przy kuchennym stole” – pisze John Eldredge w książce „Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy”. „Kim jestem? Z czego jestem zrobiony? Do czego jestem przeznaczony? To lęk trzyma mężczyznę w domu, gdzie wszystko jest schludne, uporządkowane i pod kontrolą. Jednak odpowiedzi na jego najgłębsze pytania nie można znaleźć w telewizji albo w lodówce. Tam, na palących pustynnych piaskach, zagubiony w pozbawionych szlaku przestrzeniach, Mojżesz otrzymał swoją misję i cel. Został wezwany, powołany do czegoś wielkiego, o wiele większego, niż kiedykolwiek sobie wyobrażał”.
Ryzyko przygody
Wspomniany autor wyróżnia trzy ważne etapy konieczne do dojścia do pełni dojrzałości męskiej. Pierwsze to przeżycie przygody, drugie: stoczenie bitwy, a trzecie to: uratowanie Pięknej.
Pierwszy etap wbrew pozorom nie oznacza jakiejś kosztownej wycieczki, w której wszystkie nasze potrzeby zostaną zaspokojone w pięciogwiazdkowym standardzie. W najgłębszym wymiarze symbolizuje go pójście za własnymi marzeniami i podjęcie ryzyka znalezienia swojego miejsca tam, dokąd poprowadzi nas nasze serce.
Aby przeżyć przygodę, trzeba ruszyć w nieznane. Tam wśród przeciwności i zmagań przyjdzie nam odkryć talenty, w które Bóg nas wyposażył i znaleźć najlepszy sposób ich realizacji. Nieraz domaga się to odrzucenia głosów tych doradców, którzy szepczą nam do ucha, abyśmy nie ryzykowali. I zamiast wyznaczać własny kierunek marszruty, ruszyli drogami, którymi chodzą wszyscy.
Zawalczyć o wartości
Drugi etap oznacza umiejętność zawalczenia o świat swoich wartości. Nie chodzi tu zatem o bezmyślną agresję, której dziś pełno wokoło. Ona tak naprawdę jest świadectwem braku ojców i wychowawców, którzy potrafiliby właściwie skanalizować i ukierunkować energię młodych ludzi. Chodzi raczej o postawę wojownika, który potrafi stawiać czoła wszystkim tym, którzy bezprawnie próbują naruszać nasze terytorium.
Nieraz oznacza również wyjście do walki o własny świat wartości, który bywa podważany i krytykowany przez wszędobylską poprawność polityczną. W walce mężczyzna się sprawdza. Wygrane bitwy wzmacniają jego poczucie wartości. Bitwy przegrane (które też muszą się zdarzyć) dają poznanie własnych granic, a po przeanalizowaniu słabości i błędów mogą też być nauką większej skuteczności w przyszłości.
Dopiero, kiedy mężczyzna odnalazł siebie w przygodzie i stoczył walkę o obronę własnej tożsamości, jest gotowy do uratowania Pięknej. W przeciwnym wypadku może szukać przygody z nią (bez poczucia odpowiedzialności za nią) albo potraktować ją jako partnera do sparingu. Przelotne niedojrzałe romanse z kobietami albo status „damskiego boksera” to opłakany obraz niedojrzałych mężczyzn. Nie są oni gotowi do podjęcia dorosłej relacji miłości z kobietą, która może się w pełni zrealizować tylko w małżeństwie.
Narodziny ojcostwa
„Nasza płciowość przekazuje parabolę o zdumiewającej głębi – zauważa John Eldredge. Mężczyzna przychodzi dać swoją siłę, a kobieta zaprasza mężczyznę do siebie. Ten akt wymaga odwagi, wystawienia się na ciosy i bezinteresowności od nich dwojga. I tak oto tworzy się życie. Piękno kobiety budzi mężczyznę, żeby grał mężczyznę; siła mężczyzny przekazywana z czułością kobiecie pozwala jej być piękną; on daje jej i innym życie”.
I tak seksualność jako najgłębszy wyraz miłości kobiety i mężczyzny w małżeństwie staje się miejscem przekazywania życia. Tak rodzi się ojcostwo, czyli nowa rola, jaka staje przed mężczyzną. Podjęcie jej otwiera przed nim nową ścieżkę rozwoju. Kontakt z własnym dzieckiem staje się okazją do przysposobienia dziecka do stoczenia własnej życiowej walki.
„Apostolstwo Chorych”, nr 6, czerwiec 2013, s. 4-7.