W necie znalazłem informację o filmie „Ignacy Loyola”. Skusiło mnie czy raczej było to natchnienie (?)… W każdym razie wybrałem się do kina.
Decyzja ta była obarczona pewnym ryzykiem. Dystrybutor niewielki, kino studyjne. A filmy religijne nie zawsze artyzmem dorównują tematowi, jaki podejmują. Moja niepewność była tym większa, że postać św. Ignacego dobrze jest mi znana. Napisałem nawet doktorat na temat jego Ćwiczeń duchowych. Łatwo mógłbym albo natknąć się na coś, co już wiem, albo znaleźć bolesne odstępstwo od znanych mi faktów historycznych.
Na szczęście obie te obawy nie zyskały podstaw podczas seansu. A nawet w trakcie projekcji pojawiła się wartość dodana, której się nie spodziewałem. Było nią bardzo plastyczne i przekonywujące odmalowanie historii Inigo de Loyoli, aż do rozprawy Inkwizycji przeciwko niemu. Wszystko osadzone w autentycznych plenerach, co jeszcze bardziej dodaje obrazowi posmak realizmu.
Historia
Głównym źródłem dla scenariusza pozostaje „Autobiografia”. Zawarte w niej jednak fakty film znacznie wzbogaca o świetnie oddany kontekst historyczny i wyobrażenie specyfiki epoki.
Parę symbolicznych scen dodanych do filmu przez autorów jeszcze bardziej wyostrza i wydobywa głębię duchową z przedstawianych faktów. Niektóre sceny wręcz w mistrzowski sposób pokazują, gdzie leżą źródła duchowości ignacjańskiej.
Bez znajomości kontekstu epoki człowiekowi współczesnemu nie łatwo to zrozumieć. Ale kiedy ogląda się na ekranie młodego żołnierza, który niczym Don Kichot przeżywa bankructwo swoich rycerskich ideałów, nagle można zrozumieć, że jego decyzja o podjęciu walki duchowej ze sobą samym była twórczym rozwinięciem taktyki, którą wcześniej stosował wobec wrogów hiszpańskiej korony. Teraz nagle, po przekroczeniu kryzysu wartości, Ignacy Loyola zaczyna stosować ją wobec przeciwnika własnego życia duchowego.
A zatem jego „Ćwiczenia duchowe” stają się dziełem analogicznym dla ówczesnych podręczników fechtunku. Tyle że dotyczą skuteczności w walce o lepszy kształt własnego życia. I zamiast ćwiczyć pchnięcia i pracę nóg Ignacy odtąd swoich adeptów zachęca do pracy wyobraźni, analizy własnych uczuć i ćwiczenia się w sztuce rozeznawania duchowego.
Inspiracje
„Jakie są twoje marzenia?” – pada w filmie pytanie i dotyczy ono nie tylko postaci z ekranu, ale trafia także w serce widza.
„O czym myślałeś, kiedy rano wstałeś z łóżka? Jakie miałeś plany na dziś? – pyta Ignacy pewnego kupca, a w chwilę potem dodaje pytanie: „A co byś do tego dodał, gdyby to miał być ostatni dzień twojego życia?”. I znowu jest nad czym się zastanawiać…
I jeszcze jeden cytat z filmu: „Jesteśmy, jak okręty na morzu. Bez sensu trudzą się one w podróży, jeśli nie znają jej celu”.
Film z czystym sumieniem mogę polecić wszystkim. Zarówno tym, którzy zetknęli się z duchowością ignacjańską, jak również widzom, którzy nie mieli z nią kontaktu. Dla tych ostatnich, może stanowić początek wielkiej życiowej przygody.
A więc, moja decyzja o wyjściu do kina zdecydowanie okazała się pójściem za natchnieniem, a nie pokusą. O czym m.in. zaświadcza mój niniejszy wpis 🙂