Cezary Sękalski
Uzależnienie – ciągłe zaglądanie do smartfona, sprawdzanie co chwilę, co się dzieje w mediach społecznościowych, czy też bolesne przeżywanie braku zasięgu. “Uzależnieni od ekranu” – pod takim tytułem powstał film dokumentalny, który niedawno obejrzałem. Traktuje on o chorej zależności od smartfonów i ich zawartości.
Eksperyment z gołębiem
Reżyser, Jon Hyatt pokazywał gołębia, który uzależniał się… od uderzania dziobem w przycisk. Działo się to wtedy, kiedy nie za każdym razem po uderzeniu z otworu wypadało ziarenko.
Paradoks. Okazywało się bowiem, że ptaka nie pociągało to, co oczywiste i powtarzalne, ale to, co nieprzewidywalne. Większy wyrzut dopaminy następował, nie wtedy, kiedy za każdym razem wypadło ziarenko, ale kiedy udawało się po kilku nieudanych próbach. Uzależnienie nie następowałoby, gdyby ziarnko wypadało za każdym razem. Taka sytuacja szybko by się znudziła i nie budziłaby żadnych silniejszych emocji.
Ten sam mechanizm stosowany jest przy wszystkich grach, które powodują uzależnienie, ale także i w mediach społecznościowych.
Ze smartfonem w ręku
Kiedy nie mamy co ze sobą zrobić, sięgamy po smartfon i patrzymy, czy ktoś coś polubił, zamieścił lub napisał. Fakt, że czasem nic się nie dzieje, paradoksalnie wcale nas nie zniechęca. Bo za chwilę znowu zwycięża ciekawość… I znowu sięgamy po komórkę, aby zobaczyć, czy coś czasem nie zaczęło się dziać.
Sprawia to, że z bliskimi prowadzimy rozmowy ze smartfonem w ręku. I nie przeszkadza nam, kiedy na chwilę zerkamy na ekran nie przerywając rozmowy. Trochę przeszkadza natomiast, kiedy nasi bliscy w chwilę potem robią to samo.
W takim układzie nie możemy się bowiem spodziewać, że uwaga drugiej osoby będzie skupiona wyłącznie na nas. Ani nie potrafimy tej uwag w pełni skupić na drugiej osobie. Na tym co przeżywa, kiedy nam coś opowiada. W ten sposób nasze relacje niepostrzeżenie, boleśnie się spłycają. Stają się powierzchowne i od budowania intymności zjeżdżają w stronę zwykłej codziennej logistyki.
Mówi Fellini
Wbrew pozorom nie jest to nic nowego. Federico Fellini w wywiadzie (to cytat z innego filmu dokumentalnego „Mówi Fellini”) zauważył, że w latach 80. XX wieku widownia nagle odwróciła się od jego filmów. Przypisał to temu, że w tym czasie prym we włoskiej kulturze zaczęła wieźć telewizja. Ta drobna – wydawałoby się – zmiana medium z wielkiego na mały ekran spowodowała, że widz nie potrafił już w takiej liczbie jak dotąd skupić się na symbolice dzieł mistrza. Możliwość koncentracji była bowiem upośledzana przez coraz szybszy montaż i zmianę scen, które nie miało żadnego innego znaczenia, jak hipnotyzowanie widza i odciąganie go od refleksji i siebie samego. Potem pojawił się zapping, skakanie po kanałach telewizora.
Nie było tego problemu, kiedy w telewizji były tylko dwa programy. W dodatku, aby zmienić kanał, trzeba było… ruszyć się z kanapy.
Kiedy jednak pojawił się pilot, a programów do wyboru namnożyło się kilkadziesiąt, coraz trudniej było wytrwać do końca przy jednym z nich. Może dlatego w wielu audycjach telewizyjnych emitowanych na żywo co chwila zaczęła pojawiać się nowa mantra: „Zostańcie państwo z nami!”
A zdarzyło się wam oglądanie telewizji z jednoczesnym zerkaniem w komórkę?
Chronić dzieci!
Kolejny skok technologiczny w postaci smartfonów z dostępem do internetu zaczął przynosić nowe zagrożenia. Zwłaszcza wtedy, kiedy dzieci w coraz młodszym wieku zaczynały z nich korzystać. Następowało uzależnienie i kolejna pokoleniowa dewastacja zdolności koncentracji i utrzymywania uwagi.
Co ciekawe dzieci rodziców, którzy pracują w wielkich internetowych korporacjach i stosują różne uzależniające algorytmy, na ogół mają zakaz używania smartfonów do bezpiecznej dla nich granicy wieku. Zbyt wczesne bowiem ekranowe przebodźcowanie negatywnie wpływa na późniejszą możliwość przyswajania wiedzy i utrzymania uwagi.
Na odwyku
Na szczęście może jednak nastąpić i efekt odwrotny.
Rozmawiałem niedawno z pacjentem, który na kilka dni z rodziną wyjechał do domku, gdzie nie było ani zasięgu internetowego, ani telefonii komórkowej. W ciągu kilku pierwszych godzin mężczyzna gorączkowo szukał miejsca, gdzie może udałoby się jednak złapać zasięg. W pewnym momencie mógł poczuć się jak alkoholik, który chodzi po domu i szuka ukrytej flaszki… Uzależnienie ujawniło się w pełnym zakresie.
Kiedy ostatnia nadzieja upadła, zaczął z rodziną coraz lepiej zagospodarowywać czas. Rozmawiali, grali w planszówki, chodzili na spacery…
A po powrocie nagle stwierdził, że nie ma już problemów, które go napinały w relacji z żoną. Miejsce irytacji na pewne jej zachowania wypełniło zrozumienie i akceptacja. Mieli bowiem czas, aby gruntownie o tym sobie opowiedzieć. Bo – jak stwierdził – długie rozmowy z żoną pozwoliły mu odkryć jej wewnętrzny świat. I to właśnie przyniosło wyzwolenie. Zrozumienie przed ocenianiem. Dzielenie się przed dyskutowaniem.
Z kolei ona, kiedy zmalała presja z jego strony, zaczęła zastanawiać się, jak może wyjść naprzeciw jego oczekiwaniom. Odnalazła bowiem w tym kierunku własną motywację.
Na to wszystko jednak potrzeba było czasu i pełnej poświęconej sobie uwagi. A z niej właśnie byli okradani w codzienności przez ekrany, które nieustannie ich kusiły i więziły.
Uzależnieni od ekranu (cały film)