Samogwałt, masturbacja, czym są? Jak pomóc sobie pokonać takie tendencje w okresie dojrzewania?
Odpowiedź na pytania 16-letniej czytelniczki miesięcznika “List”.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Mam na imię Karolina, skończyłam już 16 lat.
Bardzo lubię miesięcznik LIST, bo jest w nim dużo artykułów, które uczą, a nawet czasem przestrzegają mnie. Dziękuję.
(fot. cs)
Ostatnio czytając artykuł: “Kiedy po pomoc przychodzi homoseksualista” natknęłam się na pewien wyraz… Jest nim “masturbacja”.
Jest to dla mnie dość przerażające słowo, a to dlatego, że uprawiam samogwałt już od niepamiętnych czasów (tylko jego forma się zmieniała).
Nawet nie pamiętam, jak to się zaczęło. Proszę o pomoc!
Już od dawna po “czymś takim” mam wyrzuty sumienia. Wiem więc, że “to” jest złe. Wiem, że “to” grzech, ale czy ciężki?
Kocham Chrystusa i to dla Niego podjęłam walkę z tym, co robię. Nie zawsze udaje mi się powiedzieć “nie” i “uciec”. Czasem tak łatwo poddaję się pokusie.
Jak skończyć z “tym” całkowicie? Czy jest to w ogóle możliwe?! Boję się, że to jest już nałóg.
Nikomu jeszcze nigdy nie odważyłam się o tym powiedzieć. Wstyd mi.
Może moglibyście w miesięczniku LIST zamieścić w najbliższym czasie jakiś artykuł, aby podpowiedzieć osobom takim jak ja, jak można z “tym” walczyć?
Proszę, pomóżcie!
Karolina
Droga Karolino!
Dziękujemy Ci za ciepłe słowa skierowane do nas, jak również za zaufanie, jakim nas darzysz, dzieląc się swoim problemem.
Piszesz, że nikomu jeszcze nigdy nie odważyłaś się o nim powiedzieć. Stąd mimo że nie podpisałaś swojego listu własnym nazwiskiem, już teraz możesz odnotować pierwsze zwycięstwo nad sobą i swoją trudnością. Próba bowiem otwarcia się na pomoc jest zwykle pierwszym krokiem do pokonania swojego zamknięcia w sobie, a tym samym do przezwyciężenia swoich problemów.
Oczywiście nie twierdzę, że jednorazowe zwrócenie się o pomoc załatwi sprawę, choć i tak być może. Bywa jednak (zwłaszcza, gdy samogwałt był praktykowany, jak sama piszesz, “od niepamiętnych czasów”), że nawyk ten staje się zniewoleniem. Skoro zaś utrwalał się jakiś czas, też potrzebny jest czas na uwolnienie się z niego.
Pytasz: “Czy jest to w ogóle możliwe?”
Jest możliwe, wymaga tylko systematycznej pracy nad sobą.
Zanim jednak powiem, na czym wspomniana praca ma polegać, zatrzymam się chwilę nad tym, dlaczego warto pokonać skłonności do masturbacji? Po pierwsze dlatego, że samogwałt jest niedojrzałą formą zaspokojenia seksualnego. Seksualność, która jest Bożym darem zadanym człowiekowi, aby w przyszłości stać się miejscem dawania i przyjmowania miłości w sakramencie małżeństwa, tu jest użyta bez odniesienia do drugiego człowieka. A więc zamykając daną osobę w koncentracji na sobie i własnych doznaniach.
Po drugie trzeba też wiedzieć, że samogwałt nie wynika tylko z budzących się popędów w dojrzewającym organizmie, lecz często u jego podłoża leżą trudności emocjonalne.
Młody człowiek, który nosi w sobie wiele lęków i ma trudności w nawiązywaniu kontaktów z innymi, w sytuacji silnego stresu i przy dużej pobudliwości seksualnej może niemal “odruchowo” sięgnąć po tę formę kompensowania sobie własnych codziennych trudności. Zamiast dążyć do pełnej dojrzałości i uczyć się przekraczać własne ograniczenia i lęki. Aby zatem pokonać samo zjawisko masturbacji, nie tyle trzeba koncentrować się na bezpośredniej walce z nim, ile starać się porządkować całe swoje życie emocjonalne. Im bardziej bowiem człowiek otwiera się na świat, rozwija własne zainteresowania, im bardziej staje się aktywny życiowo, tym bardziej uwalnia się od koncentracji na sobie.
Co zatem trzeba zrobić, aby pokonać samogwałt?
Przede wszystkim, jeśli mamy do czynienia z nałogiem i mamy wielkie trudności z całkowitym zerwaniem z tą praktyką od razu. Trzeba dać sobie czas. Uzbroić się w cierpliwość w stosunku do siebie. Mieć świadomość, że droga do uzyskania pełnej wolności może być pewnym procesem.
Stąd nie należy zbytnio dramatyzować, gdy w takim przypadku jeszcze przydarzą się kolejne upadki. Lecz wyciągać wnioski na przyszłość i starać się, by te sytuacje się nie powtarzały.
Wielką pomocą może być także przeanalizowanie, w jakich okolicznościach najczęściej pojawia się pokusa, aby sięgnąć po samogwałt. Trzeba bowiem wiedzieć, że w przypadku, gdy mamy do czynienia z nałogiem, walka z konkretną pokusą, gdy już człowiek da jej do siebie pełny dostęp, może być spóźniona.
Trzeba więc reagować nieco wcześniej, nie dopuszczając do siebie samej pokusy. Należałoby zatem unikać okoliczności, które mogą daną osobę pobudzać seksualnie.
Jeśli więc do samogwałtu popychają kogoś jakieś publikacje czy filmy, dobrze byłoby dla własnego dobra zrezygnować z ich oglądania. Także dobrą rzeczą może być unikanie bezczynnej samotności, lecz szukanie bardziej zaangażowanych form spędzania czasu. Potrzeba też uczenia się pewnej higieny psychicznej, by w chwili pokusy umieć zająć czymś innym rozbudzoną wyobraźnię, zastępując pojawiające się obrazy erotyczne innymi. Pracując w taki sposób nad sobą człowiek stopniowo nabiera wprawy w radzeniu sobie z pokusami ze sfery seksualnej. Uzyskuje w stosunku do nich coraz większą wolność, z czasem zaś może w pełni nad nimi panować.
Pytasz, czy masturbacja jest grzechem ciężkim?
Aby zmierzyć “ciężar” winy za grzech, trzeba wziąć pod uwagę dwie sprawy. Pierwsza to obiektywny stopień nieuporządkowania moralnego i tu Katechizm Kościoła Katolickiego stwierdza, że “masturbacja jest aktem wewnętrznie i poważnie nieuporządkowanym” (nr 2352).
Drugą sprawą, którą trzeba wziąć pod uwagę, jest stopień odpowiedzialności moralnej, jaką ponosi określona osoba za popełnianie danego grzechu. Tu każdy przypadek będzie indywidualny, bo inny stopień odpowiedzialności ponosi osoba popełniająca masturbację, gdy robi to z własnej, nieprzymuszonej woli, inny zaś, gdy ku masturbacji pcha ją zniewolenie nałogiem.
W Katechizmie czytamy: “W celu sformułowania wyważonej oceny odpowiedzialności moralnej konkretnych osób i ukierunkowania działań duszpasterskich należy wziąć pod uwagę niedojrzałość uczuciową, nabyte nawyki, stany lękowe lub inne czynniki psychiczne czy społeczne, które zmniejszają, nawet redukują do minimum winę moralną” (nr 2352).
Nie można jednak zbyt łatwo samemu “redukować do minimum” własną winę moralną. Rozeznanie jej winno się dokonać w kierownictwie duchowym bądź w dialogu z kapłanem podczas sakramentu pojednania. Godny zaufania stały spowiednik w takiej sprawie może bardzo wiele pomóc w przekroczeniu trudności z masturbacją.
Piszesz, że kochasz Chrystusa i dla Niego podjęłaś swoją walkę. Możesz być pewna, że Jezus Cię kocha, bez względu na twoje trudności. A może nawet kocha Cię bardziej widząc, ile kosztuje Cię zmaganie się z nimi.
Jestem przekonany, że On najbardziej pragnie dopomóc Ci swoją łaską, byś stawała się coraz bardziej wolna. My zaś ze swej strony obiecujemy modlitwę w Twojej intencji.
Cezary Sękalski
“List” 1/1996