Storge to greckie słowo oznaczającą miłość rodzinną. Przyszło mi ono na myśl, kiedy obejrzałem film dokumentalny na temat życia i twórczości Stevena Spielberga.
To mój ulubiony reżyser. Magik kina, który z przemyślnie skomponowanych kadrów potrafi wyczarowywać niezwykłe historie.
Kino rozrywkowe?
W wieku nastu lat jawił mi się przede wszystkim jako twórca atrakcyjnej i trzymającej w napięciu rozrywki. Walka z rekinem, ludojadem w „Szczękach”, spotkanie z UFO w „Bliskich spotkaniach trzeciego stopnia”, czy też niezwykłe przygody Indiany Johnesa wyczarowywały przed widzem niemal bajkowe światy wyobraźni. Dopiero potem przychodziła do mnie głębsza refleksja. W wielu tych i kolejnych filmach tematem drugiego planu a może i pierwszego była rodzina.
Drugi plan
W „Szczękach” zaangażowanie zawodowe i konflikt policjanta naraża rodzinę na dodatkowe napięcia. „Bliskie spotkania…” pokazują jej rozpad. W „E. T.” przyjaźń chłopca z kosmitą wypełnia obolałe serce po stracie ojca, który od rodziny odszedł. W „Hooku” synowi odbiera ojca jego nieuporządkowane zaangażowanie zawodowe. „Wojnę światów” H.G. Wellsa reżyser przeformułowuje. Potrzeba ataku Marsjan na ziemię, aby ojciec mógł wykazać się swoją troską o rodzinę i wrócić do niej mentalnie i uczuciowo. Wreszcie w „A. I. sztucznej inteligencji” tęsknota za storge, miłością matczyną i domem staje się niemal wieczna. Jest tak nostalgiczna i przejmująca, że tajemnicze istoty z przyszłości pragną choć w pewnym stopniu ukoić ból samotnego dziecka i to pragnienie zaspokoić…
Rozpad rodziny
Sam reżyser mówi, że filmy miały dla niego funkcję leczącą. Dzięki nim uniknął wizyty u psychoterapeuty.
W jego rodzinnym domu ojca nie było całymi dniami, bo pracował jako specjalista od komputerów. Matka z kolei jemu i jego siostrom wymyślała najdziwniejsze szalone zabawy. I była – jak wspomina rodzeństwo – bardziej koleżanką niż matką.
Kiedy Steven miał kilkanaście lat, ojciec odszedł od rodziny. Matka natomiast poślubiła innego mężczyznę.
Chłopiec miał to za złe ojcu i całkowicie zerwał z nim kontakt na kilkanaście lat. Uciekł w pracę jak on, bo już w wieku 20 lat zaczął robić swoje pierwsze profesjonalne filmy. Ranę przerwanego dzieciństwa ciągle jednak w sobie niósł. To ona sprawiała, że rodzina lub jej rozpad tak często pojawiały się w jego filmach. Tęsknota za storge staje się ich wspólnym mianownikiem.
Dopiero po latach dowiedział się, że to ojciec usunął się od rodziny, bo to matka zdradziła go z najlepszym jego przyjacielem. On zaś kochał ją i dlatego winę za rozpad związku wolał wziąć na siebie. Siostry także ukrywały ten fakt przed bratem i o wszystkim dowiedział się znacznie później. Sprawiło to, że na powrót odnalazł drogę do relacji z ojcem, co zresztą również znajduje swoje odzwierciedlenie w filmach. Odtąd pojawiają się w nich sceny, w których ojciec z synem potrafią odbudowywać utraconą relację. Tak jest w „Hooku”, „Wojnie Światów” i u Indiany Johnesa. W filmie „Złap mnie, jeśli potrafisz” ojcem zastępczym dla bohatera, fałszerza czeków, staje się agent FBI, który zaczyna w niego wierzyć i angażuje go do służby.
Wspomniany dokument odsłania jeszcze jedną tajemnicę. Happy end w filmach Spielberga nie jest tylko fantazją. Jego rodzice w podeszłym wieku znowu po latach są razem. A więc utracona więź dzięki przebaczeniu i pojednaniu może zostać odbudowana.