Żałoba to nie tylko czarny strój albo wstążeczka przyszyta na klapie marynarki. Zresztą dzisiaj kultura zmienia się tak szybko, że tamte symbole w niektórych środowiskach odchodzą w przeszłość. Pod nimi jest jednak coś, co łączy raczej wszystkich ludzi: przeżycie straty, które ma swoją określoną dynamikę.
(fot. cs)
O bólu osamotnienia chyba najlepiej piszą poeci i autorzy tekstów piosenek. Jedynie sztuka potrafi oddać tyle myśli i uczuć, które łączą się z odejściem bliskiej osoby. Każde, ale szczególnie te nagłe utraty wywołują zwykle burzę sprzecznych ze sobą emocji, w których trudno się zorientować i znaleźć jakiś jeden sensowny kierunek. To z kolei próbują uporządkować psychologowie. I tu zwłaszcza klasyczne dziś prace Elisabeth Kübler-Ross, terapeutki i psychiatry okazały się nadzwyczaj pomocne w definiowaniu, czym jest żałoba. W oparciu o te dwie perspektywy: artystyczną i naukową spróbujemy prześledzić proces przeżywania żałoby.
W piosence Budki Suflera „Czas ołowiu” Marek Dutkiewicz pisze o samym momencie uzyskania informacji o czyjejś śmierci. „Wtedy gdy się najmniej spodziewasz / Nagła wiadomość pchnie cię nożem / Tępy, znajomy ból / Znów stare blizny się otworzą…” To poetyckie przedstawienie dobrze koresponduje z pierwszym etapem przeżywania, jaki przynosi żałoba, co naukowo opisują psychologowie.
Zaskoczenie, szok, niedowierzanie
Śmierć zawsze jest zaskoczeniem. Nawet jeśli dana osoba długo chorowała i czasem dalsze otoczenie spodziewało się, że choroba ta może zakończyć się śmiercią, najbliżsi, którzy ciągle żyli nadzieją, często mają poczucie zaskoczenia. Jakby bliskość emocjonalna nie pozwalała im na chłodną ocenę sytuacji z dystansu. Czasem taki szok przeradza się nawet w jakiś rodzaj zaprzeczania. Jak było to w historii Jana Himilsbacha, który po śmierci Zdzisława Maklakiewicza próbował… do niego zadzwonić. A gdy zszokowana matka aktora tłumaczyła do słuchawki, że Zdzisław nie żyje, Himilsbach zanim przeprosił, miał powiedzieć: – Wiem, ale mi się wierzyć nie chce…
Złość
Bywa dalej, że miejsce szoku i niedowierzania szybko zajmuje uczucie złości. W przywołanym tekście piosenki możemy usłyszeć słowa: „Słuchaj, to jest zwyczajne świństwo / Tak się nie mówi „do widzenia” / Nie można wyjść ot, tak / W połowie snu i w pół marzenia…”
Gniew jest w takiej sytuacji uczuciem naturalnym. Wyraża jakąś trudność z pogodzeniem się z bolesną zamianą.
Nieraz żałoba przybiera charakter złości na osobę, która odeszła. Za to, że nie dbała o zdrowie, nie brała regularnie leków itp. Jest w tym ukryta podświadoma myśl, że tragedii jakoś można było zapobiec. I stąd przybiera to niekiedy jakąś formę targowania się z losem.
Czasem złość jest kierowana na instytucję: lekarzy, pielęgniarki… Poza uzasadnionymi przypadkami, kiedy rzeczywiście ktoś nie dopełnił swoich obowiązków, bywa to wyrazem jakiejś frustracji, że nie udało się zrobić więcej.
Deprecjonowanie samego siebie
Chyba najbardziej destrukcyjny charakter w takim przypadku ma złość na siebie samego. Na to, że nie potrafiło się uchronić bliskiej osoby od śmierci. Takie poczucie winy jest szczególnie bolesne, kiedy opiera się jedynie na domysłach. „Gdybym wcześniej przyjechał, bardziej skutecznie przypilnował brania leków. Gdybym pozostał na noc przy łóżku chorego itp., to może dałoby się jeszcze coś zrobić”. Myślą czasami osoby, które dotyka żałoba. I dobrze, jeśli ktoś z bliskich potrafi je odbarczyć od takiego obwiniania siebie, które też bywa charakterystyczne dla tego etapu.
Wreszcie można też swoją złość kierować do Pana Boga, że na to wszystko pozwolił. Ważne jest, żeby nie kojarzyć takich myśli z grzechem albo odstępstwem od wiary. W końcu nawet w Psalmach znajdziemy teksty, w których autor biblijny nie rozumie, dlaczego coś wydarzyło się w jego życiu i o to wadzi się z Bogiem. Wszelkie strofowanie kogoś za takie myśli i uczucia, byłoby wzbudzaniem dodatkowego poczucia winy. A nazywanie i akceptacja emocji, które w nas przynosi żałoba, jest najlepszą drogą do ich wyrażania, rozumienia i porządkowania.
Rezygnacja
Kiedy w następnej fazie człowiek uświadamia sobie, że śmierć jest rzeczywistością, której w żaden sposób nie można było uniknąć, pozostaje już tylko rezygnacja. Wtedy żałoba przynosi smutek i ból. „Wiem już jak się tonie” – obrazowo opisze to uczucie autor wspomnianego tekstu. I dalej: „Jeszcze wiruje Twoja płyta / Jeszcze się Tobą ekran pali / Pod zimnym światłem gwiazd / Jak ciężko żyć tym, co zostali…”
Z tym etapem związana jest również pustka po bliskiej osobie. I choć nieraz miesiącami czy latami nie wykasowujemy z komórki czyjegoś numeru, to jednak wiemy, że już pod niego nie zadzwonimy…
W tej fazie mierzymy się z samotnością i pustką po danej osobie. Istotne jest jednak także to, aby coraz bardziej otwierać się na dalsze życie po stracie. W tym może pomagać powrót do aktywności zawodowej i do kontaktów z innymi ludźmi. I choć naturalnym jest to, że wspomnienia nieraz zawracają nas do smutku i tęsknoty, ważne jest jednak, abyśmy potrafili też przeżywać pozytywne uczucia. Wdzięczność za to, co bliska osoba nam po sobie zostawiła (zarówno w sensie materialnym, jak i duchowym), jak również satysfakcję z naszego dalszego życia.
W stronę akceptacji
Wielką wartością w otwieraniu się na to, co pozytywne, jest odniesienie się do wiary w życie pozagrobowe. Osobom wierzącym przeczucie, że śmierć nie jest ostatecznym akordem a przepustką do nowego życia, pomaga nie zamykać się w poczuciu definitywnego nieszczęścia i rozpaczy. Wiarę w to, że osoba zmarła żyje dalej w innym wymiarze, wspierają niekiedy dodatkowe przeżycia wewnętrzne.
Kiedy np. osoba zmarła powraca w snach, niektóre osoby interpretują to, jako jakiś przekaz z zaświatów, który daje pewną formę rozumienia i ukojenia. Podobnie można odbierać pewne życiowe sytuacje, w których nagle ożywają wspomnienia i mogą być odbierane jak jakiś powrót do dawnej bliskości.
Ciekawe, że takie przeżycia mogą dotyczyć nie tylko osób religijnych. Dobrze ilustruje to wiersz Władysława Broniewskiego, który uważał się za socjalistę i trudno byłoby w jego twórczości szukać motywów religijnych. Jednak, kiedy jego córka zatruła się gazem, przeżył wstrząs. A w wierszu „Firanka” opisał tego typu doświadczenie:
Otworzyłem okno, a firanka
pofrunęła ku mnie,
jak Anka
w trumnie.
Biała firanka, błękitne zasłony,
zaszeleściło…
O! pokaż mi się od tamtej strony!
Jesteś? Jak miło!….
Jak miło… jak miło… jak strasznie,
moja miła…
Ja już chyba nie zasnę…
Firanka? … Czy tyś tu była?
Akceptacja
Z czasem pozytywne uczucia zaczynają przeważać. Miejsce smutku i pustki po bliskiej osobie zaczynają zajmować wdzięczność i nowe życiowe wyzwania. Aby jednak tak mogło się dziać, trzeba przejść poprzednie etapy żałoby. Jakaś wewnętrzna albo narzucona niezgoda na przeżywanie naturalnych uczuć, charakterystycznych dla poszczególnych jej faz, może być niebezpieczna. Może blokować ten proces i sprawiać, że żałoba zacznie przebiegać w trybie powikłanym. Grozi to zatrzymaniu się na którymś etapie. A przejście do pogodzenia się ze stratą może wymagać wtedy wsparcia ze strony psychoterapeuty.
„La Salette”, 6/2017.