Czym jest żałoba po związku? Jak można z nią sobie poradzić? Czy do tego potrzeba psychoterapeuty, czy można to zrobić samodzielnie?
Wpadły mi w ręce wydane ponad dziesięć lat temu listy Edwarda Stachury do Danuty Pawłowskiej. Lektura bardzo dla mnie interesująca.
Nie tylko dlatego, że twórczością poety i pisarza byłem kiedyś bardzo zafascynowany a listy rzucają dużo światła na ostatnie lata jego życia. Przyciągnęło mnie do nich również to, że zawierają zajmujący wątek związany z możliwą, hipotetyczną pracą terapeutyczną nad żałobą po związku, który się rozpadł.
Czterdziestolatek i nastolatka
Oto blisko czterdziestoletni poeta u szczytu swoich możliwości twórczych wiąże się z osiemnastoletnią maturzystką, która dopiero staje u progu dorosłości. Ileż taki układ sprawia psychologicznych komplikacji i pułapek! Ile interpersonalnych równań z wieloma niewiadomymi do rozwiązania!
Czy taka dziewczyna mogła oprzeć się urokowi poety? Zwłaszcza, że od pamiętnego spotkania na peronie w Toruniu zaczął pisać do niej niemal codziennie. Nieraz nawet dwa listy w ciągu kilku godzin!
Nic dziwnego, że w niecałe dwa lata nazbierało się tych listów blisko dwieście. Poeta opisuje w nich wszystko, co robi. Przetyka przy tym te opisy wyznaniami miłości po angielsku, francusku, włosku i hiszpańsku…
Listy dziewczyny się nie zachowały. Poeta spalił bowiem całą korespondencję przed swoją samobójczą śmiercią. Do książki dołączone są jednak „Listy równoległe”, które stanowią próbę zmierzenia się autorki z przeszłością.
Żałoba po nieudanym związku
Związek nie mógł przetrwać. Nie można go było zrównoważyć. Poeta potrzebował lustra, w którym mógł przejrzeć siebie i swoje idee. A maturzystka bezwiednie weszła w taką rolę. Nie miała bowiem wystarczającej siły, aby zaistnieć w relacji na równorzędnych, autonomicznych prawach.
Zgoda na publikacje listów po trzydziestu latach stanowiła dla niej możliwość zmierzenia się z przeszłością. Nabrało to charakteru autoterapii.
Danuta Pawłowska chciała przepracować żałobę po związku, który okazał się nieudany. W miejsce bezowocnego celebrowania żalu po utopijnym raju utraconym.
Zamiast daremnej próby definitywnego odcięcia się od przeszłości i jej wymazania z pamięci nadarzyła się okazja – jak nieraz dzieje się to podczas psychoterapii – aby popatrzeć w przeszłość. Spróbować lepiej zrozumieć działające w niej mechanizmy.
I wziąć cząstkę odpowiedzialności za to, co się wydarzyło. Nie po to jednak, aby biczować się poczuciem winy. Ale aby zmartwychwstać, uwolnić się od bolesnej przeszłości i móc w wolności popatrzeć w przyszłość. Zacząć ją dojrzale kształtować.