Ślub kościelny, kto może go udzielić?
W kwietniowym numerze kwartalnika „Homo Dei” publikuję artykuł. Jest zatytułowany: „»Ksiądz udzielił ślubu« czyli o pewnym powszechnym błędzie w mówieniu o małżeństwie”. Stanowi przepracowany i uzupełniony referat, który wygłosiłem podczas konferencji naukowej w Turnie, k. Białobrzegów, 21 października 2014 r.
Jej organizatorem było Stowarzyszenie Homiletów Polskich, a konferencja nosiła tytuł: „»Problem« z małżeństwem w Biblii czyli dobra nowina o związku kobiety i mężczyzny”.
Jest to druga moja publikacja we wspomnianym piśmie w dziale: „Jak nie mówić i jak mówić o…” Poprzednia dotyczyła samego małżeństwa i można ją znaleźć tutaj.
Obecna dotyczy tego czym jest ślub i kto go udziela. A tekst zaczyna się tak:
„W jednym z katolickich programów telewizyjnych emitowanych w telewizji publicznej, słuchałem kiedyś opowieści o tym, jak bp Karol Wojtyła odprawił mszę świętą na ślubie swojego doktoranta. Aby mogło to być możliwe, ceremonię zaplanowano ku zdumieniu rodziny wcale nie w sobotę, ale w innym dniu tygodnia (bodajże w poniedziałek). W dodatku w godzinach porannych. Starszy ksiądz przeprowadzający wywiad wielokrotnie używał sformułowania „bp Karol Wojtyła udzielił ślubu…”, a świadek tamtych pamiętnych wydarzeń również wielokrotnie używał tego potocznego sformułowania.
Wprawdzie jest ono używane powszechnie i pewnie nieraz sami odruchowo w ten sposób się wyrażaliśmy, jednak w rzeczywistości zawiera poważny błąd. Może nawet herezję. Przeciwko niej – moim zdaniem – wszyscy powinniśmy podjąć zdecydowaną krucjatę. Zanim jednak przejdę na płaszczyznę teologiczną, aby uzasadnić mój pogląd, chciałbym najpierw pochylić się nad samą niefortunnością językową tego sformułowania.
„Udzielanie ślubu” – czy jest poprawne językowo?
Słowo „udzielić” oznacza: „pożyczać, dostarczać, użyczać czegoś, umożliwiać uzyskanie czegoś; zapewniać coś komuś”. I choć słowniki dopuszczają kolokację: udzielić ostatniego namaszczenia, porady, rady oraz ślubu, to jednak z tym ostatnim zestawieniem bym polemizował.
Według Wikipedii ślub to „uroczystość zawarcia małżeństwa, podczas której strony składają przysięgę małżeńską w obecności świadków oraz zaproszonych gości”. Ja jednak trzymałbym się bardziej pierwotnego znaczenia tego słowa. Jest ono bliższe ślubowaniu, które jest zdefiniowane jako „konwencjonalna, sformalizowana i uroczysta deklaracja składana przez osobę, która publicznie zobowiązuje się (przyrzeka, obiecuje) osiągnąć określony cel lub przestrzegać określonych zasad (np. prawnych lub etycznych). Polega na ustnym wygłoszeniu ustalonych słów, a często także własnoręcznym podpisaniu samego tekstu. Ślubowanie może być złożone wobec Boga albo wobec ludzi, w tym wobec określonego podmiotu (organu). Złamanie ślubowania (sprzeniewierzenie się jemu) może skutkować swoistymi sankcjami, np. utratą honoru i czci lub sankcjami dyscyplinarnymi”.
Przytoczona definicja jest bardzo pojemna. Nie tylko małżeństwo w niej się mieści. Jednocześnie jasno określa, że w przypadku małżonków – to oni ślubują sobie wzajemne zobowiązania. Więc nie może im tego udzielić ksiądz. Nikt też nie powinien wywierać na nich jakiegokolwiek nacisku w tym względzie…”
Reszta w „Homo Dei” nr 2/2019. Zapraszam do lektury 🙂