Warsztaty z duchowości codziennej aktywności stanowiące część kursu służebnego przywództwa prowadzę na KUL-u od 2005 roku. Epidemia Covid-19 sprawiła, że drugą część tych zajęć musiałem przeprowadzić w formie e-learnigowej.
Wymusiło to formę weryfikacji uczestnictwa słuchaczy w postaci pracy zaliczeniowej. Dzięki temu mogła powstać niniejszy post na mojej stronie z fragmentami tych wypowiedzi.
I tak potwierdza się istotna zasada duchowości i psychoterapii, że pozytywnie przepracowane ograniczenia stają okazją do nowej kreatywności…
Słuchaczom dziękuję za zgodę na publikację fragmentów ich wypowiedzi.
Spalać się dla innych
Temat zajęć „Duchowość codziennej aktywności” jest dosyć zagadkowy. Na początku nie zdawałem sobie sprawy z jego powagi. Okazało się jednak, że słuchając i czytając materiały natrafiłem na kilka bardzo ważnych kwestii, które nie tylko poruszyły moje serce, ale też skłoniły do konkretnych decyzji. Oby trwałych.
Zauważyłem w sobie, że już od dłuższego czasu (nawet jeszcze przed seminarium) miałem w serce wpisaną ochotę robienia czegoś wielkiego. Czegoś dla idei.
Mniejszą wagę przykładałem do zysków czy społecznego prestiżu. Pociągały mnie osoby, które bez reszty potrafiły poświęcić się zwłaszcza dla Boga i dla drugiego człowieka: np. św. Jan Paweł II, bł. ks. Jerzy Popiełuszko, św. Matka Teresa z Kalkuty…
Wykład pokazał mi, a właściwie uświadomił mi, że to są te pragnienia, za którymi warto iść. Miałem też od pewnego momentu w formacji ku kapłaństwu poczucie misji. Ono mnie nie opuszcza. Czasami nie daje spokoju. A czasami po dobrej, owocnej posłudze daje wewnętrzną radość.
Zajęcia pokazały mi, skąd się to bierze i że warto za tym iść. Bo radość w kapłańskim życiu jest wtedy, gdy spalam się dla Boga i dla innych.
Kryzys
Kilka lat temu przeżywałem poważny kryzys. Wziął się stąd, że zacząłem szukać siebie. Iść za egoizmem, za pewną formą hedonizmu, za próżnością, bo świat mówi, że tam jest szczęście. Skończyło się to nieprzespanymi nocami, wewnętrznym smutkiem, rozdarciem wewnętrznym, pytaniami o sens tego wszystkiego, co robię. Chociaż tak naprawdę sensem swojego życia jako kapłan, ale też jako człowiek i chrześcijanin nie żyłem…
Teraz rozumiem dlaczego tak się działo. Odszedłem od misji, która wpisana jest w chrześcijaństwo, a jeszcze bardziej w kapłaństwo. A moim celem stało się to, co powinno być tylko skutkiem ubocznym służby i miłości.
Gdy jestem twórczy
W warsztatach poruszyła mnie też medytacja w oparciu o opis stworzenia świata. Zachęta do kreatywności, wezwanie do wzięcia odpowiedzialności za świat i za „zaludnianie” ziemi wartościami doprowadziła mnie do przeanalizowania czy to robię… A przecież jestem do tego stworzony i powołany.
Zajęcia pobudziły moje pragnienia, by jeszcze bardziej spalać się dla innych.
Zauważyłem, że za każdym razem, gdy uciekam w próżność, w niby odpoczynek, np. w oglądanie seriali (bo wszyscy oglądają), ciągłe przykładanie wagi do rozwoju fizycznego automatycznie spada moje zadowolenie z posługi i z mojego życia.
Natomiast, gdy jestem twórczy i zmęczony pracą z młodzieżą, ze wspólnotami, z posługą sakramentalną, z głoszeniem Słowa – poziom mojego zadowolenia z tego kim jestem wzrasta. Nawet jeśli nie widzę natychmiastowych owoców.
ks. Mateusz
Ludzie są najważniejsi
Przywództwo kojarzy się często z wydawaniem rozkazów i kierowaniem działaniami podwładnych. Działania te z kolei mają dążyć do osiągnięcia celu nadrzędnego bez względu na cele indywidualne. Zapewne wiele firm, zakładów pracy, a nawet stowarzyszeń czy wspólnot funkcjonuje na podobnej zasadzie.
Jeśli jednak do słowa „przywództwo” dodamy określenie „służebne” zarówno nasze wyobrażenie, jak i definicja zmienia się. Słowo „służba” zakłada, że w polu naszej świadomości i motywów działania, obok naszych własnych potrzeb, celów i interesów, pojawiają się potrzeby i cele innych osób, często nam powierzonych. W kierowniczą i strategiczną rolę przywódcy, lidera wpisuje się wówczas odpowiedzialność – nie tylko za realizację celu nadrzędnego, ale również za rozwój i realizację indywidualnych celów osób, z którymi pracujemy.
Kolejną, bardzo ważną kwestią są wartości, którymi kieruje się lider w swych decyzjach. A właściwie wartości są na początku, gdyż to głównie wedle nich budujemy relacje, one są podwalinami naszych wyborów, również w życiu zawodowym. W odniesieniu do wartości dla nas nadrzędnych zmieniamy to, co w nas i wokół nas. Mają one swe odzwierciedlenie w każdym wymiarze naszego funkcjonowania. Dla Chrześcijanina fundamentem i wzorem przywództwa służebnego pozostaje Jezus Chrystus.
Rola lidera
Wiele razy powierzano mi rolę lidera. Ciągle się tego uczę, ciągle odkrywam i dookreślam, jaka ona powinna być. Niniejszy warsztat skłania mnie do kolejnych redefinicji i refleksji nad tym, jak pracuję z grupami czy wspólnotami. Można by określić to krótkim zdaniem: „tu i teraz – jak najlepiej?” Z pewnością wiele zaproponowanych ćwiczeń wykorzystam w mojej pracy zespołowej. Widzę potrzebę wsparcia moich naturalnych predyspozycji lidera pogłębionym warsztatem.
W każdej relacji ważne jest słuchanie. Tak dokonujemy poznania drugiego, jego myśli, oczekiwań, potrzeb. Mogą one być punktem wyjścia do realizacji wspólnych projektów. Chcę, aby wspólna czy podobna wizja w pracy nad jakimś projektem była również szansą dla innych. Chcę, aby taka wspólnota miejsca i czasu zaowocowała w życiu każdego zaangażowanego w nie człowieka. Aby przyniosła dobry owoc.
Na zakończenie pozwolę sobie zacytować Lee Iacocca, legendarnego amerykańskiego biznesmena, który w swojej autobiografii, nawiązując do tematu tworzenia zespołu mówi:
„W zasadzie wszystkie działania biznesowe można sprowadzić do trzech kwestii: ludzie, produkt i zysk. Ludzie są najważniejsi. Jeżeli nie masz dobrego zespołu, niewiele możesz zrobić z produktem i zyskiem.”
o. Mariusz
Nie zadbawszy o siebie, nie zadbam o innych
Wyobrażałam sobie, że zajęcia z duchowości codziennej aktywności będą dotyczyć codziennego włączania duchowości w życie. Spodziewałam się treści ukierunkowanych na pytania np. o codzienną modlitwę i inne praktyki religijne.
Zaskoczeniem było dla mnie usystematyzowane, wręcz metodyczne podejście do roli duchowości w codziennym działaniu. Takie podejście wydaje mi się ważne i ciągle na nowo wymaga ono odkrywania.
Naturalnym, zrozumiałym i znanym mi z osobistych doświadczeń jest takie szukanie kierunku, gdy chodzi o czas wyboru. Sama rozeznawałam przed Bogiem kierunek studiów, a potem dalszy szczegółowy kierunek rozwoju zawodowego.
Jednak z czasem sprawy nabierały swojego tempa. Decyzje innych osób wpływały na moje postanowienia. Nie poświęcałam już czasu i sił, aby zatrzymać się i zweryfikować moje działania przed Bogiem.
Czy nowe okoliczności coś zmieniają w mojej (naszej, jak ufam) decyzji wstępnej? Czy sposób funkcjonowania w warunkach, które na początku wybrałam, nie jest dziś dla mnie niszczący?
Tych pytań zabrakło! I w pewnym momencie swojego zawodowego życia doprowadziło to do pogorszenia się stanu mojego zdrowia. Myślę, że wcale tak nie musiałoby być, gdybym dawała sobie przestrzeń na nasłuchiwanie i ponawianą weryfikację.
Warsztat przypomniał mi o tym doświadczeniu i wnioskach z niego wyciągniętych.
Altruizm a pomijanie siebie
W pracy lekarza, którą wykonuję, nietrudno o służenie. Jest to wpisane nieuchronnie w każde działanie.
Dla mnie zdecydowanie trudnym wyzwaniem jest przywództwo i odpowiedzialność z tym związana. W kontekście przedstawionych wyżej doświadczeń patrzę też na nie jako na zarządzanie sobą. Przede wszystkim sobą.
W tej profesji łatwo przekroczyć cienką granice między altruizmem budzącym powszechne uznanie a pomijaniem siebie. Pomijanie siebie zewnętrznie spotyka się również z aplauzem. Często jest wprost wymagane („weź ten dziesiąty dyżur dla dobra oddziału!” itp.)
Niestety to chwilowy pozór miłości bliźniego. Trudno jest sprzeciwić się takim oczekiwaniom. Zarówno ze strony przełożonych, współpracowników, jak i samych pacjentów („co oni na tej przerwie robią, a my tu czekamy!”).
Trudno jest postawić granice, za którymi jest mój czas wolny, moja rodzina, moja przestrzeń duchowa…
Pracować można w nieskończoność i nigdy nie wyleczymy wszystkich chorych.
Tak więc przywództwo rozumiałabym na ten czas jako świadomość siebie i troskę o siebie, której nie chcę poświęcać w imię troski o innych. Na krótką metę to działa, ale tylko na krótką.
Utwierdzam się w przekonaniu, że nie zadbawszy o siebie nigdy nie zadbam dobrze o innych.
Agnieszka
Głębsze poznanie siebie
Warsztat „Duchowość codziennej aktywności – kurs służebnego przywództwa” był dla mnie inspiracją do głębszego poznania siebie. Pokazał mi, że człowiek nie jest zdeterminowany w swoim zachowaniu przez miejsce urodzenia, wychowanie, wydarzenia. Jest to jedynie cząstka, która go kształtowała, a sam jest odpowiedzialny za to, co dalej z tym zrobi. Poprzez ciężką pracę, walkę z nieprzyjemnymi uczuciami, takimi jak: lęk, wstyd, złość, może stać się lepszą wersją siebie. Człowiekiem świadomym swoich uczuć, słabości i odpowiedzialnie podejmującym decyzję. Pokonując bariery i wykorzystując ogromny potencjał skryty pod trudnościami można osiągnąć ogromną satysfakcję i szczęście w życiu.
Przedstawiony kurs służebnego przywództwa był dla mnie inspirujące. Najważniejszą z przedstawionych zasad wydaje mi się umiejętność ukrycia się w cieniu, kiedy jest taka potrzeba. Czyli nie poszukiwania poklasku w tym, co się robi dla innych oraz obdarzania ludzi w taki sposób, by nie czuli się upokorzeni swoją słabością, potrzebą pomocy i nie mieli poczucia zaciągania długu.
Ważnym w służebnym przywództwie wydaje mi się także umiejętność przyjmowania, która też w jakiś sposób jest dawaniem. Pozwoleniem, aby drugi człowiek mógł poczuć się silnym, bogatym, dobrym.
Przy takich ludziach można czuć się dobrze. Nie doświadcza się bycia ocenianym, ale przyjętym. Sprzyja to otwarciu i szczerości.
Zasady służebnego przywództwa chciałabym wprowadzić w swojej pracy poprzez pomoc innym. Bez lęku, że mogą przez to być ode mnie lepsi. Chciałabym też umieć przyjmować zadania, które nie dają możliwości błyszczenia.
Anna
Dawanie siebie uszczęśliwia
Bardzo podobały mi się treści przedstawione w ramach warsztatu „Duchowość codziennej aktywności – kurs służebnego przywództwa”. Choć muszę przyznać, że uważam ten temat za otwarty, a nie zrealizowany i zakończony.
Całość była inspiracją do zobaczenia, gdzie jestem i odważnego popatrzenia w przyszłość. Gdzie chciałabym dojść.
Z dużą radością odnajdywałam się w wielu słowach, spostrzeżeniach na temat życia, jego przeżywania zorientowanego wokół wyznawanych wartości i służby innym, a w rezultacie osiągnięcia spełnienia i szczęścia.
Właśnie tak to widzę, tak doświadczam i mam nadzieję iść dalej w tym kierunku. Z czasem zaczęłam pragnąć coraz większego rozwijania swojego życia poprzez realizację powierzonej mi misji i towarzyszenia innym w maksymalnej realizacji ich człowieczeństwa i powołania.
Poruszyło mnie to, że misja jest czymś, co mamy w sobie i potrzebujemy odkryć, a nie wymyślić. Im bardziej odkrywam to, co Pan Bóg we mnie złożył i do czego mnie powołuje, tym bardziej to może służyć innym, bo oni wyczuwają prawdę. I ta prawda życia drugiego, pociąga i często zachęca do lepszego życia.
Kurs służebnego przywództwa ukazał mi zasady, które chcę wprowadzać we wszystkie obszary mojego życia: relacyjnego, wspólnotowego, rodzinnego, duszpasterskiego, zawodowego, towarzyskiego. Pewnie jak większość osób.
Specyfika mojej misji
Natomiast to, co odkrywam jako specyfikę mojej misji, to towarzyszenie kobietom w odkrywaniu piękna kobiecości, jakie Bóg w nich złożył. Czego niestety często sobie nie uświadamiają i słuchając światowych trendów, nie wiedzą ani skąd, ani dokąd tak właściwie idą. Zagubione, nie znają swojej misji i celu życia. Piękne jest ich odnajdywanie źródła swego pochodzenia, powołania i celowości życia.
Muszę przyznać, że możliwość przyglądania się i towarzyszenia rozwojowi duchowemu innych osób, mi samej daje życie i popycha do dawania go, tworzenia. Chrystus chce, żebyśmy mieli życie w obfitości, w nadmiarze. I tak to się przedziwnie dzieje, że im więcej od Niego wezmę, otwierając się na obdarowania, tym więcej mam, aby dać i znów mam więcej.
To dawanie siebie jest czasem trudne, ale szczere i nie nastawione na zysk, rzeczywiście w rezultacie uszczęśliwia. Lubię te momenty, kiedy kończę dzień z myślą: jestem zmęczona, ale szczęśliwa. Choć samorealizacja nie jest celem, to powstaje jakby przy okazji każdego dobrego dzieła.
s. Agnieszka
Przyszłość zaczyna się dziś
Jestem wdzięczny. Niezwykle cenna była dla mnie medytacja, którą odbyliśmy indywidualnie podczas zajęć. A następnie odbyła się rozmowa z kolegami i koleżankami ze studiów.
Także druga medytacja, którą mogłem odbyć w ciszy własnego domu, była dla mnie bardzo cenna.
W codziennym życiu nieraz ciężko jest wyodrębnić czas na czytanie Pisma Świętego. Na pogłębianie własnej wiary poprzez praktykę medytacji, słuchania tego, co Bóg mówi do nas w Swoim Słowie. W takich warunkach łatwo jest stracić z oczu prawdziwy cel.
Kiedy nasze terminarze są przepełnione i trzeba samemu bardzo troszczyć się, aby znaleźć czas dla Boga. Jestem niewymownie wdzięczny za przypomnienie, iż my – chrześcijanie – mamy niezwykle suto zastawiony stół, z którego możemy i powinniśmy się jak najczęściej karmić.
Fascynujący również był czas owych zajęć (u progu Wielkiego Postu oraz w okolicach jego połowy), który uświadomił mi, iż walka o siebie jest nową szansą, o którą winienem się zatroszczyć. Abym poprzez nawracanie się uczył się ciągle na nowo obierać właściwy kierunek i podążać za Jezusem, nie zaś błąkać się po bezdrożach życia.
Posiadać siebie w dawaniu siebie
Całe zagadnienie, które ukazał mi kurs służebnego przywództwa było dla mnie niezwykle fascynujące. Konfrontacja celu ku któremu zmierzam, wartości, jakie mi przyświecają na obranej drodze oraz świadomość tego, iż zmierzam w tym kierunku z bliźnimi poruszyła czułą strunę w moim sercu.
Dzięki warsztatom miałem możliwość przyjrzenia się moim relacjom. Czy szukam ludzi dla nich samych i zależy mi prawdziwie na ich rozwoju, lepszym jutrze oraz szczęściu? Czy szukam raczej siebie i własnej satysfakcji oraz tylko i wyłącznie zabezpieczenia własnych potrzeb?
Miałem możliwość zadania sobie wielu pytań, które będą mi towarzyszyć jeszcze przez długi czas. Wyznaczą też kierunek pracy nad sobą w przyszłości, aby móc „posiadać siebie w dawaniu siebie drugiemu”.
Zasady, które omawiał kurs służebnego przywództwa, będę starał się wdrażać w swoje życie, aby móc kształtować własne serce. Abym mógł widzieć więcej, szerzej. Bardziej dostrzegać drugiego człowieka w jego codzienności.
Owo zagadnienie pokazało mi, iż moja przyszłość zaczyna się już dziś. W tej chwili i tej konkretnej sekundzie życia. Należy tylko podjąć decyzję i zacząć prawdziwie żyć na nowo, dbając o lepsze dziś i lepsze jutro dla siebie i swojego bliźniego.
Jakub
Inspiracja na przyszłość
Chcę wyrazić swoją wdzięczność za poruszenie zagadnień dotyczących rozróżnienia zachowań reaktywnych i proaktywnych. To było pouczające. Uwrażliwiło mnie na pewne formy reagowania i stanowi dla mnie inspirację na przyszłość.
Z kolei zajęcia e-learningowe pozwoliły mi uporządkować i na nowo umocnić się na rozeznanej już drodze powołania.
Mam świadomość, że obecnie wielu ludzi wobec panującej pandemii koronawirusa (czy może nawet niekiedy bardziej neurotycznej pandemii strachu i lęku o własne zdrowie i życie) połączonej z wieloma ograniczeniami w sektorach życia społecznego nie radzi sobie emocjonalnie z zaistniałą sytuacją i w końcu potrzeba będzie osób gotowych wyjść im naprzeciw…
Angelika
(fot. cs)
Swoiste renovatio
Warsztaty duchowego przywództwa, były dla mnie bardzo ciekawym doświadczeniem. Pozwoliły mi nieznaną mi dotąd metodą odnowić, podjętą przed ponad dziesięciu laty, misję życiową.
Było to swoiste renovatio.
Żyjąc już tyle lat we wspólnocie, doświadczając radości i cierpienia, można stracić z pola widzenia to, co było najważniejsze. Zatracić się w sytuacjach ad personam. Odkrycie, że to, co było ważne, wciąż jest najważniejsze, przyniosło mi radość i poczucie sensu. I chęć do podjęcia walki o lepsze działania i wdrażanie w życie wartości.
Obszary, którym mogłam się przyglądnąć, pozwoliły zobaczyć słabe punkty w przestrzeni relacji, a także wartości, które są dla mnie ważne i którymi chcę się kierować. Dostrzegłam też kompetencje, które powinnam wzmacniać i rozwijać, aby właściwie służyć innym.
Bardzo podobało mi się pytanie z konferencji: „Jakimi wartościami chcę zaludnić ziemię?”.
Zobaczyłam, że dbanie o działanie zgodne z misją i charyzmatem, i wierność w tym zakresie również w rzeczywistości wewnątrzwspólnotowej jest formą macierzyństwa duchowego i mystagogią.
Kurs służebnego przywództwa był dla mnie mocną mobilizacją do zweryfikowania dotychczasowego sposobu myślenia i działania. Pomogły mi wyjść z poczucia bezsensu i rutyny. Pomogły odzyskać wewnętrzną pewność charyzmatu, misji i dystans potrzebny do jej realizowania.
s. Ewelina
Na ile jestem wolna wewnętrznie?
Z warsztatu, w którym uczestniczyłam, najbardziej zainspirowało mnie rozróżnienie dwóch sposobów zachowań: proaktywnego i reaktywnego.
Dzięki temu, że na zajęciach wspólnie przyjrzeliśmy się temu, na czym polega jedno i drugie zachowanie oraz przytoczyliśmy konkretne przykłady naszych reakcji na trudne sytuacje, uświadomiłam sobie bardziej, jak wiele ode mnie zależy.
To, jaka jest moja reakcja na trudności, pokazuje przecież, szczególnie mnie samej, ale też innym, na ile posiadam zintegrowaną osobowość, poczucie własnej wartości, zaufanie do siebie i na ile znam siebie. Na ile jestem wolna wewnętrznie i potrafię żyć z dystansem.
Uświadomiłam sobie, że niestety czasami moje zachowanie jest reaktywne. Górę biorą emocje, zranienia, poczucie konieczności.
To inspiruje mnie do ciągłej pracy nad sobą. Do życia z jeszcze większą świadomością tego, kim jestem. Jak wielką mam wartość, jaki jest cel i sens mojego życia.
Praca nad tym, aby moje reakcje i zachowania były częściej proaktywne wpływa pozytywnie na moje relacje we wspólnocie z siostrami, ale też w życiu społecznym i zawodowym. Nie mówiąc o profitach w życiu osobistym, duchowym. Powoduje to, że doświadczam pokoju serca i wewnętrznej radość.
Kurs przywództwa służebnego
Kurs służebnego przywództwa uważam za cenny i pożyteczny dla każdego, komu zależy na dobrych i głębokich relacjach z ludźmi w ogóle. Czy to w rodzinie, czy w pracy, we wspólnocie, ze znajomymi czy w przypadkowych spotkaniach.
Najbardziej zasady duchowego przywództwa chciałabym wprowadzać w życiu z moimi siostrami we wspólnocie, ale także w moim apostolacie.
Wydaje mi się, że najważniejszymi z nich są: słuchanie, empatia, perswazja, konceptualizacja, zapobiegliwość, powiernictwo, zaangażowanie w rozwój ludzi.
W jaki sposób mogę wprowadzać te zasady w wymienionych przeze mnie obszarach? Np. zasadę aktywnego słuchania staram się stosować w relacjach z moimi siostrami w codziennym życiu, w rozmowach, we wspólnym podejmowaniu decyzji, we wzajemnym pomaganiu sobie.
Aby dobrze się poznać i pomóc sobie, trzeba poświęcić czas i uwagę. Potrzebna jest także empatia czyli „wejście w buty” drugiej osoby. Trzeba rozpoznawać emocje własne oraz innych.
Przywództwo służebne pozwala na uzdrawianie zarówno siebie jak też stosunków z innymi. Jest to cecha ważna też w relacjach z najbliższymi. W tym wypadku z moimi siostrami, gdzie często się „ścieramy”, zadajemy sobie rany i bardzo potrzebna jest umiejętność przebaczenia, uzdrowienia.
Również zasada konceptualizacji jest ważna, aby wprowadzić ją w obszary mojej aktywności. Pomaga bowiem patrzeć z szerszej perspektywy i być otwartą na nowe idee. To jest ważne w moim życiu, gdzie czasami wkrada się rutyna i myślenie: „bo zawsze tak było, zawsze tak robiłyśmy…”
Istotna też według mnie jest zasada powiernictwa, gdyż dotyczy ona opieki i trzymania nad czymś pieczy dla innych. Wszystkie jesteśmy odpowiedzialne za nasz dom, naszą wspólnotę, za siebie nawzajem. Szczególnie bliskie jest mi działanie i zaangażowanie w pracę na rzecz dobra innych osób.
s. Anna
(fot. cs)
Odkryć własną misję
Mając na uwadze kurs służebnego przywództwa, który odbyłam, najbardziej inspirującym a zarazem odkrywczym było stwierdzenie, że misja nie podlega mojej decyzji ani nie jest czymś co tworzę, ale jest czymś, co odkrywam.
Ćwiczenie dotyczące wartości, które kierują moim życiem oraz uporządkowanie ich pod względem hierarchii było znaczące. Mogłam na spokojnie przyjrzeć się temu i zweryfikować, które wartości są deklaratywne a które faktycznie realizuję w swoim życiu.
Drugą zasadą oprócz umiejętności słuchania, która jest dla mnie istotna, jest zapobiegliwość rozumiana jako wyciąganie wniosków z przeszłości. Analiza aktualnej sytuacji i ocena przyszłych konsekwencji oraz korzystanie ze swojej intuicji.
Ćwiczenie z wizją końca czy toastów na 80-te urodziny pokazały mi jednak, że tym, co jest najważniejsze w życiu i decyduje o poczuciu spełnienia jest życie poświęcone innym, przyczynianie się do rozwoju wzrostu innych osób. Pocieszającym jest to, że zasada ta może być realizowana zawsze i wszędzie, tu i teraz. I zależy tylko od nas, naszej woli i zawsze jest w naszej mocy.
Bardzo inspirującym dla mnie było to, że mogę swoją misję wyrazić prozą, wierszem, obrazem, rzeźbą. Od razu trafiłam na piękny wiersz i obraz, który bardzo lubię. Było to dla mnie bardzo kojące doznanie. Samo pisanie pracy zaliczeniowej było pożytecznym dla mnie czasem, który pozwolił mi zajrzeć wgłąb siebie.
Agnieszka
(fot. cs)
Pomijane obszary
Warsztaty „Duchowość codziennej aktywności – kurs służebnego przywództwa” ukierunkowały mnie na obszary, którym poświęcałem do tej pory niewiele czasu. Medytacje i przemyślenia dotyczące mojego osobistego i zawodowego życia zainspirowały mnie do analizy nad moją przeszłością oraz do wyciągania wniosków co do przyszłości.
Moje życie zawodowe należy już do przeszłości. A zatem warsztaty nie miały już wpływu na moje życie zawodowe lecz jedynie na analizę okresu, gdy byłem czynny zawodowo.
Obecnie staram się być wciąż aktywny życiowo nie tylko w sferze rodziny ale też w sferze społecznej.
Warsztaty, a szczególnie medytacje, pozwoliły mi na spokojne zastanowienie się nad wartościami, którymi się kierowałem w życiu zawodowym i osobistym. W obu obszarach były one jednakowe.
Medytacje doprowadziły mnie do wniosku, że zasady, którymi się kierowałem i kieruję, mogę umieścić w zbiorze zasad służebnego przywództwa. Nawet, jeśli nie miałem naukowej wiedzy o ich definicji.
Doskonalenie siebie
Zdaję sobie doskonale sprawę, że wiele rzeczy mógłbym w przeszłości i mogę w przyszłości robić lepiej. Wiem, ze wymaga to wysiłku i doskonalenie siebie. Może być o wiele trudniejsze niż doskonalenie innych.
Jedną z najważniejszych zasad służebnego przywództwa jest według mnie uważne słuchanie i zrozumienie tego, co inni do nas mówią. I czego od nas oczekują. Istotnym jest, aby zrozumieć nie tylko to, co zostało wypowiedziane bezpośrednio, ale równie ważne jest zrozumienie niewypowiedzianych intencji.
Komunikacja międzyludzka wielokrotnie nacechowana jest dużymi emocjami. Bardzo istotną cechą służebnego przywództwa jest rozpoznawanie emocji u siebie i rozmówców. Kiedy zrozumie się emocje i intencje innych, łatwiej jest pomóc osiągnąć zamierzony cel.
Niezmiernie ważną w moim mniemaniu zasadą jest również przekonywanie ludzi do podejmowania decyzji za pomocą perswazji. Przywódca może zmusić innych do osiągnięcia celu wykorzystując swoją pozycję przełożonego. Lecz uważam że bardziej skuteczne będzie przekonać innych do swoich idei za pomocą wytłumaczenia swych intencji.
Wymienione wyżej zasady uważam za najważniejsze, gdyż mają zastosowanie zarówno w życiu zawodowym, jak i osobistym. Są uniwersalne i skuteczne w pracy, w różnych społecznościach i w relacjach rodzinnych.
Cezary
Psychoterapeuta, trener rozwoju osobistego, teolog duchowości. Specjalizuje się w terapii indywidualnej w nurcie psychodynamicznym i poznawczo-behawioralnym oraz w pracy z parami i rodzinami w nurcie systemowym i integratywnym.