Przeprosiny mogą być wielkie albo małe. Czym się różnią? W jakich sytuacjach je stosować?
Czasem z parami pracujemy w koterapii, czyli w obecności dwojga psychoterapeutów. Podczas jednej z takich sesji usłyszałem: „czasem w związku można przeprosić za coś, czego nie odczuwa się jako ewidentną własną winę”. Słowa te wypowiedziała moja koleżanka, terapeutka, która w ten sposób skomentowała odkrycie małżonków.
(fot. cs)
To kapitalne stwierdzenie! Pozwala odróżnić dwie różne sytuacje: krzywdzące zachowanie i zaciąganie winy przez zaniechanie. Kiedy skrzywdziliśmy współmałżonka jakimś impulsywnym słowem czy gestem wymagane są wielkie przeprosiny. Zdarzają się jednak również mniej jasne sytuacje powodujące dyskomfort. Np. jakieś niezawinione spóźnienie, bo wynikłe z zewnętrznych okoliczności. Albo jakiś nie do końca uświadomiony brak wrażliwości na potrzeby małżonka. Te, mimo że wynikły raczej ze zbiegu okoliczności czy nieuwagi niż ze złej woli, a jednak także naraziły współmałżonka na jakieś rozczarowanie i ból.
W drugim przypadku przeprosiny również mogłyby załagodzić sytuację. Byłyby raczej aktem wzięcia odpowiedzialności za temperaturę uczuć w związku niż wyrazem jakiegoś bicia się w pierś i wielkiej pokuty.
Natomiast brak przeprosin w takim wypadku nieraz bywa odebrany jako wyraz obojętności wobec uczuć partnera i boleśnie przeżywany. Jeszcze gorzej, kiedy takie rozczarowanie zamiast z empatią i zrozumieniem spotyka się z dyskusją. Z próbą imputowania, że dane oczekiwanie było nieadekwatne…
Czasem pytanie skierowane do małżonków: czy ty umiesz przepraszać swoją żonę, swojego męża w sytuacjach, kiedy nie do końca poczuwasz się do winy, rzucałoby wiele cennego światła na umiejętności interpersonalne małżonków…
Przewodnikiem, jak prosić o przebaczenie może być Bono, który pięknie to zobrazował w teledysku U2.