Ojciec to ktoś bardzo ważny dla swojego dziecka. Jego zadaniem jest m.in. troska o zaspokajanie potrzeb fizycznych i materialnych syna czy córki. Oprócz tego jest jeszcze coś, co jest nieodzowne, aby dziecko dało sobie radę w dorosłym życiu?
(collage os.)
W jednym z wywiadów prof. Bogdan de Barbaro opowiada: „Byłem kiedyś terapeutą pacjenta, około pięćdziesięcioletniego, któremu ojciec na łożu śmierci po raz pierwszy w życiu powiedział „kocham cię”. A przecież ten mój pacjent przez całe lata swojego życia borykał się, być może nieświadomie, z pytaniem, czy jest kochany. […] Głos ojca tego pacjenta, głos osłabiający brzmiał w tym pacjencie „Nie wiem, czy cię kocham”. Mężczyźnie zwykle trudniej mówi się o uczuciach. W tym przypadku ojciec zwierzył się, bo umieranie to sytuacja graniczna, kiedy słabną te wzorce kulturowe utrudniające mówienie np. o miłości”.
Ta jednostkowa – wydawałoby się – historia rzuca mocne światło na narracje o sobie samym, jakie w sobie nosimy. „Te głosy w nas drzemią, są czasami uśpione, zablokowane” – dopowiada profesor. – Czy jestem dla kogoś ważna, ważny? Czy jestem warta, wart czyjeś miłości? – oto pytania, które do nas powracają w różnych życiowych sytuacjach.
Podstawa poczucia własnej wartości
Jeśli w dzieciństwie w opiniach innych o nas zyskaliśmy wewnętrzny fundament pozytywnego przekonania o sobie i swoich możliwościach, łatwiej jest nam iść przez życie i zmagać się z różnymi przeciwnościami. Jeśli, coś ten fundament naruszyło, w obliczu niepowodzeń nie trudno uznać, że jest się do niczego. Każdą następną porażkę można wtedy potraktować nie jako mobilizację, ale potwierdzenie z góry założonej tezy.
Ojciec jest tym, który pierwszy powinien w nas uwierzyć. Jeśli tego z jakichś powodów nie wyrażał, skąd w dorosłym życiu mamy czerpać wiarę w siebie? Oczywiście mogą w tym nam pomóc inni bliscy a także np. jacyś dobrzy nauczyciele, trenerzy, wychowawcy… Ci, którzy potrafią skutecznie afirmować nasze dokonania. Nie zawsze jednak to nam wystarcza.
Zwłaszcza, jeśli doświadczaliśmy przewagi negatywnych głosów i łatwiej jest im zawierzyć niż pielęgnować i wsłuchiwać się w te pozytywne. Głębszą i bardziej zakorzenioną niepewność siebie dobrze byłoby powierzyć pracy psychoterapeutycznej, w której można skutecznie przekraczać destrukcyjne tendencje.
Osoby religijne mogą ponadto wesprzeć się chrześcijańską wizją Miłosiernego Boga Ojca. On pochyla się nad człowiekiem, wierzy w niego, zawsze gotowy mu przebaczyć i wesprzeć Swoją łaską w zbawiennej przemianie. I tu pozostaje jednak do przebycia droga od rozumu do serca. Aby religijna wizja dobrego Ojca, którą przyjmuje się w wierze rozumowo, mogła stać się także osobistym doświadczeniem przemienionego serca.
Całość wywiadu można zaleźć poniżej.