Z drem Ryszardem Stockim, psychologiem rozmawia Cezary Sękalski
Czy odpoczynek doczekał się jakichś badań psychologicznych? Istnieje coś takiego, jak psychologia odpoczynku?
Na pewno jest coś takiego. Jest to ciekawy temat – zachowania i przekonania ludzi związane z odpoczynkiem. Nie jest to jednak tematyka zbyt popularna.
(fot cs)
Zwykle psychologowie zajmują się drugą strona medalu, czyli stresem i na ten temat jest rzeczywiście dużo prac. Jak pozbyć się stresu? Co robić, aby się zrelaksować? Jak żyć, aby stres jak najmniej nam zagrażał? – oto pytania, jakie w tej gałęzi psychologii się stawia. Zatem nie ma psychologii odpoczynku, ale jest psychologia zajmująca się stresem i jest ona bardzo rozbudowana.
Jak zatem definiuje się stres w psychologii?
Pierwszą osobą, która odkryła zjawisko stresu i jego przystosowawczy charakter był Selye. W Polsce znana jest jego książka „Stres okiełznany”.
Stres jest jak najbardziej dobrą i przystosowawczą reakcją na zagrożenie w otoczeniu. Problem polega na tym, że jest to mechanizm dość prymitywny i łatwo się uogólnia na nowe sytuacje. Nasza cywilizacja w sposób niezamierzony wywołuje w organizmie reakcje nieadekwatne do naszego sposobu życia. Ponieważ napięcia te nie znajdują żadnego ujścia na zewnątrz, pozostają w organizmie i powodują negatywne skutki. Np. zespół reakcji „ucieczki lub walki”, który dawniej ujawniał się w sytuacji stresującej.
Fizjologicznie rzecz biorąc, w takiej sytuacji zaczynają nam się pocić ręce, żeby skóra była bardziej elastyczna, gdybyśmy się skaleczyli. Zaczynają pocić się nogi, serce zaczyna szybciej bić, krew zwiększa krzepliwość. Krew głównie jest kierowana do serca, mięśni i mózgu, a odprowadzana na przykład od narządów układu trawiennego.
Wszystkie te reakcje jednak dla dzisiejszego stresu są nieadekwatne, bo dziś raczej nie walczymy i nigdzie pod wpływem stresu nie biegniemy. A zatem wszystko, co zostało wydzielone, pozostaje w organizmie powodując różne zmiany chorobowe: chorobę wieńcową, choroby serca itp. Na to wszystko jesteśmy skazani i tego łatwo nie da się uniknąć. Te mechanizmy fizjologiczne tworzyły się bowiem ewolucyjnie przez wieki, a nasza cywilizacja czy nasz dzisiejszy sposób funkcjonowania trwa może zaledwie setkę lat… Kiedyś tamte reakcje na zagrożenie były potrzebne, dziś natomiast już nie są.
Jaka jest na to rada? Należałoby się stosować do potrzeb nasze wewnętrznej natury poprzez jak najbliższe naturze zachowania.
Można by zatem powiedzieć, że istotą odpoczynku jest jakaś forma rozładowywania stresu?
To byłoby pierwsze zadanie odpoczynku. Jeżeli w nas nagromadziło się wiele napięć, to jeżeli teraz zacznę biegać, to będę zachowywał się w sposób adekwatny do potrzeb organizmu. Każde, jak największe przybliżenie się do natury będzie tu procentować. Nasi przodkowie bardzo dużo chodzili, biegali a nie jeździli samochodami czy windą. Stąd każda nasza decyzja, żeby zamiast jechać samochodem, iść lub jechać na rowerze, zawsze będzie bliższa naszej naturze. Przez każdy wysiłek fizyczny, aktywne spędzanie niedzieli, czy nawet poranne ćwiczenie zbliża nas do rozładowywania stresu i do natury.
To paradoks, bo jak wysiłek może przybliżać nas do odpoczynku?! Najczęściej, kiedy myślimy o odpoczynku wyobrażamy sobie jakąś leżankę i najlepiej telewizor.
Model odpoczynku „na leżąco” jest modelem z dawnych czasów. Kiedy człowiek ciężko harował fizycznie, biegał po lesie na polowaniu albo pracował na roli, to dla niego najlepszym odpoczynkiem był brak ruchu. Musiał regenerować siły.
Dlatego właśnie śpimy na leżąco. W ogóle sen jest królem wszystkich odpoczynków. Jest to tak głęboki fizjologicznie odpoczynek, że snu niczym nie możemy zastąpić. Jest on najgłębiej wpisany w naszą naturę.
Ciekawe jest jednak to, że model odpoczynku po pracy fizycznej kulturowo funkcjonuje dalej, choć nie jest już adekwatny dla naszego życia. Człowiek, który cały dzień siedział w pracy za biurkiem, przychodzi do domu i odpoczywa leżąc. To oczywiście nie jest żaden odpoczynek!
Z drugiej strony istnieje też grupa pracowników fizycznych, dla których leżenie po pracy byłoby wskazane…
Jak najbardziej! Z tym, że zależy to od tego, jaka to jest praca fizyczna. Pojawia się pytanie, gdzie wtedy leżeć i odpowiedź: najlepiej na świeżym powietrzu. Poza tym często wysiłek fizyczny w pracy ma jednokierunkowe obciążenie. Widać to dobrze nawet w sporcie uprawianym zawodowo. Kiedy ktoś gra w tenisa, najbardziej obciąża jedną rękę i odpoczynek kogoś takiego nie powinien polegać na bierności, ale na ćwiczeniu drugiej ręki. A zatem odpoczynek sportowców polegałby na rozwijaniu całego organizmu, znajdowanie jego równowagi.
Podobnie jest w sferze intelektualno-duchowej. Można ogólnie powiedzieć, że skoro w człowieku funkcjonują trzy sfery: cielesna, psychiczno-intelektualna i duchowa, właściwy odpoczynek polegałby na znalezieniu właściwej równowagi między tymi sferami.
To bardzo ważna wskazówka! Oznacza to, że właściwy odpoczynek polega na dowartościowaniu w naszym życiu tych sfer, które na co dzień są w jakiś sposób zaniedbywane. Jak można to przełożyć na nasz urlop?
Tu trzeba by fizjologa. Ja powiem tyle, że jeśli w swojej pracy podejmujemy jakieś zobowiązania, to one absorbują nas całych. Nie jest tak, że pewne procesy psychiczne wywołane przez naszą pracę trwają zaledwie godzinę czy dwie. Niektóre z nich trwają tygodniami, miesiącami. Jeżeli ja pracuję nad jakimś ważnym projektem, to myślę o nim całymi dniami. Nawet jeśli mam jeden czy dwa dni odpoczynku, to i tak myślę o swojej pracy.
Natomiast urlop, dłuższy okres odpoczynku sprawia, że można całkowicie się wyłączyć. Jeszcze pierwszy czy drugi dzień urlopu często nie wystarcza, ciągle myślami jeszcze jesteśmy w pracy. Ale jeśli podejmę jakieś atrakcyjne działania, konkurencyjne dla mojej aktywności zawodowej, w czwartym, piątym dniu naprawdę mam szansę przestawić się na inne tory funkcjonowania. Zaczynam wrastać w coś nowego. Możemy zostawić naszą pracę na boku i wtedy zaniedbane pokłady naszej psychiki mogą dojść do głosu.
Jak zatem o to zadbać?
W tym kontekście praktyczna rada jest taka, aby broń Boże nie pozwolić sobie na kontakt e-mailowy albo telefoniczny z miejscem pracy. Jeśli bowiem jesteśmy na urlopie czwarty czy piąty dzień, jezioro albo morze już zaczyna nam się podobać, a tu nagle dzwoni telefon i zaczyna się wielka awantura i cały nasz dotychczasowy wysiłek odpoczywania idzie na marne. Znowu zaczynamy myśleć o pracy. Wtedy cały urlop mamy zepsuty.
Jeśli ktoś potrafi całkowicie się wyłączyć, pojechać gdzieś i odpoczywać na poważnie, na pewno lepiej zdecydować się na dłuższy urlop. Wtedy zupełnie inaczej zaczynamy spostrzegać świat. Wszystko się przewartościowuje. To jest takie wyjście na dystans. Warto przyjąć, że od długości naszego urlopu zależy to, na jaką wysokość uda się nam wznieść, aby z góry popatrzeć na nasze życie. Im dłuższy ten urlop będzie, ta wysokość jest większa. Czasem po miesiącu przymusowego urlopu człowiek dochodzi do wniosku, że jego praca jest właściwie bez sensu. Nie ma sensu do niej wracać.
Dlatego jestem zdania, że długie urlopy mają sens, ale tylko wtedy, gdy potrafimy się oderwać od pracy. Nie może być tak, że wprawdzie jestem nad jeziorem, ale wieczorem szukam Internetu, aby posłać parę e-maili. Taki „wypoczynek” nie ma sensu. Bo to jest tak, jakbyśmy fizycznie nigdzie nie wyjechali. Przed pracą też można pójść sobie rano do klubu fitness albo do Aquaparku i mieć „urlop” codziennie. Ale to nie będzie pełny odpoczynek.
Czy lepiej planować urlop, czy powinien być czymś całkowicie spontanicznym?
Boże broń! Urlop powinien być jak najbardziej planowany. Również z tych względów, o których już powiedziałem. Musimy przygotować otoczenie. Nie może być tak, że wszystko się wali, klientów, pracodawców, współpracowników tracimy, bo rzuciliśmy wszystko i jesteśmy na urlopie. To wszystko musi być dobrze przygotowane. Ktoś musi przejąć nasze obowiązki, czasami musimy go przyuczyć. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której w jednej chwili można wszystko rzucić i nagle wyjechać. Chyba, że nie robimy nic ważnego i w pracy nie jesteśmy z nikim powiązani. Pracujemy gdzieś na pustkowiu, nic od nas nie zależy. Dzisiaj jednak, chyba nie ma już takich etatów. Kiedy to wszystko przygotujemy, wtedy nasz urlop też jest sensowniejszy.
Twierdzisz zatem, że urlop wymaga najpierw dobrego przygotowania w pracy…?
To dotyczy również domu. Jeśli mamy żonę i dzieci, to nie wyobrażam sobie kogoś, kto pierwszego dnia urlopu obwieszcza wszystkim: Słuchajcie! Niespodzianka! Pakujemy się do samochodu i jedziemy na lotnisko! Nie wiem, czy taka „niespodzianka” wszystkich by zadowoliła…
Aby dobrze przeżyć wakacje w gronie rodzinnym, trzeba by wszystkich zebrać i spytać: Słuchajcie! Co robimy i kiedy? Młodszych może nie potrzeba pytać, ale z nimi jest inny problem, kwestia szybkiego zmęczenia czy dobrego wyżywienia, to wszystko musi zostać uwzględnione.
A czy podzielić urlop na bycie z żoną, bycie z żoną i dziećmi, i bycie samemu?
Myślę, że dobrze jest, kiedy ludzie mają możliwość bycia samemu. Z tym, że dzisiaj nawet małżonkowie więcej czasu spędzają bez siebie niż z sobą. Dlatego warto zaplanować, aby móc pobyć naprawdę razem niż być osobno. Chyba, że ktoś dużo czasu spędza razem na co dzień. Cały czas wracamy do kwestii równowagi.
Jak Ty odpoczywasz?
Ponieważ mam pracę „na siedząco”, staram się wypoczywać aktywnie fizycznie. Mieszkam na wsi i kiedy wyciągnę w niedzielę kosiarkę do trawy, co dla mnie jest prawdziwym relaksem i odpoczynkiem, mogę spowodować zgorszenie u moich sąsiadów. Kiedy, zwrócono się do Jezusa, aby zapłacił podatek na świątynię, kazał Piotrowi wyłowić rybę, w jej pyszczku znalazł pieniążek i nim uiścił opłatę. Na dylemat moralny, czy mogę kosić w niedzielę trawnik znalazłem podobne rozwiązanie. Jeśli już to robić to w takim końcu ogrodu, w którym mnie nikt obcy nie zobaczy (śmiech). Ponadto staram się ruszać. Ruch to jedyny sposób dla mnie, abym dobrze wypoczął. Choć muszę przyznać, że nie jestem zbytnio z siebie zadowolony.
Natomiast jeśli chodzi o urlop, to w zeszłym roku pierwszy raz zaeksperymentowałem, aby nie brać telefonu komórkowego. Na wszystkich moich kontach e-mailowych zainstalowałem autoresponder. Muszę powiedzieć, że się udało. Jedyny numer, jaki podałem w autoresponderze był do teściów z prośbą o pozostawienie informacji, gdyby tego wymagała sytuacja. Na szczęście nikt nie odważył się zadzwonić… Dla mnie na urlopie im więcej pływania kajakiem i jazdy na rowerze, tym lepiej.
„Głos Ojca Pio” 46/2007, s. 6-9.
Zobacz także: Slow life – remedium na nadmierny pęd życia