Nadmierna dobroć. Taka, która rozdaje się wszystkim potrzebującym bez żadnych warunków wstępnych. Bez sprawdzania, czy ktoś jej nie wykorzystuje. Bez rozeznawania, czy to, co oferuję, jest naprawdę komuś potrzebne, czy też nie. Czy jest to tylko marzenie o świętości, czy też wizja realistyczna psychologicznie?
Poznański „Przewodnik Katolicki” zamówił u mnie dwa teksty do numeru świątecznego. Pierwszy jest zatytułowany „Święty Józef na kozetce”. Analizuję w nim literackie wyobrażenia o świętości, które w pewnych punktach mijają się nieraz z realizmem psychologicznym.
Piszę w nim m.in.:
„Czy Święty Józef potrafił się zezłościć, czy też zawsze był oazą spokoju? Nasze wyobrażenia o świętości bywają mało realistyczne psychologicznie i naznaczone idealizacją postaci, zwłaszcza gdy na jej temat niewiele jest źródeł historycznych.
Możemy wtedy wkładać w jej obraz takie tęsknoty za doskonałością, jakich próżno by szukać w realnym świecie. Jeszcze gorzej jest wtedy, kiedy taką wizją zaczynamy nadmiernie się inspirować.
Z Nazaretu do Egiptu
W powieści Jezus z Nazaretu Romana Brandstaettera natknąłem się kiedyś na ciekawy opis pobytu Świętej Rodziny w Egipcie. Uchodźcom przed okrucieństwem Heroda miał pomóc pewien kupiec z Micraim, który zaoferował małżeństwu z dzieckiem dach nad głową. Nie za darmo jednak, bo Józefa zatrudnił w swoim ogrodzie. Odtąd Mąż Maryi „ciężko pracował przez cały dzień na plantacjach (…), dwoił się i troił, wykonując często pracę za słabszych i starszych robotników”.
W tym momencie zrodziło się we mnie pytanie, dlaczego Józef miałby wyręczać innych pracowników? Czy nie jest to nadmierna dobroć, a może nawet współuzależnienie?”
Całość w wydaniu papierowym oraz na stronie internetowej pisma: tutaj.
W drugim, zamieszczonym w dodatku „Rodzina”, piszę o przebaczeniu w relacjach międzyludzkich i o tym, jaki ma ono związek z braterskim upomnieniem.
Poznaniacy numer mogą znaleźć w parafiach, pozostali np. w Empiku.