• Start
  • O mnie
    • Psychoterapeuta
    • Trener rozwoju osobistego i wykładowca
    • Moje książki
    • Bibliografia naukowa i publicystyczna
  • Psychoterapia Kraków online
    • Psychoterapia indywidualna
    • Terapia małżeńska i par
  • Blog
  • Szkoła dobrych relacji
  • Psychoedukacja
  • Przywództwo służebne
  • Duchowość
  • Wystąpienia w mediach
  • Newsletter
  • Kursy
  • Kontakt
  • Start
  • O mnie
    • Psychoterapeuta
    • Trener rozwoju osobistego i wykładowca
    • Moje książki
    • Bibliografia naukowa i publicystyczna
  • Psychoterapia Kraków online
    • Psychoterapia indywidualna
    • Terapia małżeńska i par
  • Blog
  • Szkoła dobrych relacji
  • Psychoedukacja
  • Przywództwo służebne
  • Duchowość
  • Wystąpienia w mediach
  • Newsletter
  • Kursy
  • Kontakt
Macierzyństwo – miłość na etacie
7 września 2015

Cezary Sękalski

macierzyństwo

Macierzyństwo to nie jest łatwy temat. W naszej kulturze słowo „matka” jest bowiem otaczane swoistym kultem. W świetle macierzyńskiego etosu bycie „dobrą matką” jest niejako obowiązkiem każdej kobiety decydującej się na małżeństwo i rodzicielstwo. Rzadko jednak możemy zobaczyć, jak niełatwa bywa droga kobiety do zrozumienia i przyjęcia tego powołania.

(fot. cs)

Poproszono mnie o napisanie artykułu, którego tematem miałoby być macierzyństwo. Trudna sprawa, bo co tak naprawdę mężczyzna może o tym wiedzieć. Wprawdzie niemal każdy człowiek (wyłączając rzadkie losowe wypadki) spotyka się z macierzyństwem przez bezpośredni kontakt z własną matką, ale to może nie być wystarczające.

Jeśli ten kontakt był dobry (a w wielu przypadkach tak jest), pozostaje wspomnienie bezinteresownej miłości, matczynego ciepła, opieki. Poczucie wdzięczności za wszystko, co otrzymaliśmy, pojawia się z kolei wtedy, kiedy dociera do nas świadomość, że wszystko to było darem. Dziecko ma jednak często poczucie, że matczyna miłość, opieka i zaangażowanie właściwie z założenia mu się należą, tylko dlatego, że jest dzieckiem.

W pewnym sensie ma rację, bo sytuacja, w której dziecko musiałoby zasługiwać na miłość matki, byłaby w jakiś sposób destrukcyjna, a nawet patologiczna. Macierzyństwo byłoby wtedy jakoś niepełne.

Rzadko kiedy możemy jednak mieć wgląd w to, jak skomplikowany proces duchowy musi przejść kobieta, aby stać się matką. Nieraz spłyca się tę tematykę mówiąc, że macierzyństwo to kwestia instynktu, jakiegoś o mechanizmu biologiczno-emocjonalnego. Miałby on jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki załatwić wszystko. Tak jednak nie jest. Macierzyństwo to coś znacznie bardziej skomplikowanego. A najlepiej potrafi o tym opowiedzieć kobieta, która sama ten proces przeszła i chce podzielić się swoim świadectwem.

 

Historia pewnej matki

Jola jest niewysoką blondynką, lekko po trzydziestce. Jest mamą trójki dzieci: dwóch córek i synka. Na rozmowę umawiamy się w kawiarni. Ze świadomością, że mamy niewiele czasu, bo jak zaznacza młoda mama, dzieci na pożegnanie zastrzegły: „Mamo tylko szybko wracaj i z nikim za długo nie gadaj!”.

Po wstępnych powitaniach, siadamy przy stoliku. Zamawiamy kawę, a kobieta zaczyna swoją opowieść: „Nie spodziewałam się, że macierzyństwo okaże się moim głównym powołaniem i zajęciem. Niektóre moje przyjaciółki jeszcze w liceum miały marzenia o mężu i domu pełnym dzieci. Ze mną tak nie było… Pewnie dlatego, że wcześniej miałam sporadyczny kontakt z dziećmi i przeczuwałam, że na rodzicach ciąży duża odpowiedzialność”.

Jola studiowała dwa fakultety na Uniwersytecie Jagiellońskim, udzielała się w duszpasterstwie akademickim, była w ciągłym ruchu. Tam też poznała Mirosława – swojego przyszłego męża. Pracowała zawodowo od roku, kiedy urodziła się ich najstarsza córka. „Do głowy nie przyszło mi, że przez kolejnych jedenaście lat nie wrócę do pracy, bo stanę się mamą na pełen etat” – mówi.

 

Depresja

Kiedy przyszła na świat pierwsza córka, Jola poczuła się nieprzygotowana do roli mamy. „Obawiałam się, że nie podołam nowym obowiązkom – wspomina. – Że przeoczę jakieś ważne sygnały i dziecku może stać się coś złego”. Później okazało się, że przez pierwszy rok zmagała się z depresją poporodową. Statystycznie dotyka ona od 5-25% kobiet, które urodziły dziecko. Nieraz wymaga terapii, choć Jola na nią nie trafiła.

Radziła sobie z trudem. W tym okresie nieoceniona okazała się jej mama, która przyjeżdżała do młodych rodziców z odsieczą i każdego tygodnia pozostawała u nich kilka dni. „Głównie po to, żebym nie była sama – wspomina kobieta. – Samotne dni z niemowlęciem wydawały mi się wtedy ponad moje siły… Pamiętam dławiący lęk o dziecko, zupełnie niezrozumiały i nieracjonalny dla moich bliskich. Myślę, że bardzo martwili się moim stanem, ale zupełnie nie wiedzieli, jak mi pomóc. Codziennie rano czułam, że nie uniosę ciężaru dnia, bałam się nawet wychodzić z małą na spacer”.

 

Pierwszy daleki spacer

Początkowo wychodziła tylko koło swojego bloku, żeby w każdej chwili móc wrócić. Dopiero po długich miesiącach stopniowo zdobywała się na odwagę, żeby wyruszyć z dzieckiem w jakąś nową, dalszą trasę. „Pamiętam jak bardzo byłam z siebie dumna – opowiada – kiedy z roczną córeczką na rękach wybrałam się tramwajem na krakowski Rynek! Spacerowałyśmy tam tak długo, jak byłam w stanie ją nieść. Nie miałam bowiem jeszcze wtedy odwagi wziąć wózka – dodaje – żeby nie mieć kłopotów z wsiadaniem i wysiadaniem z wysokopodłogowych pojazdów”.

Jola z zazdrością patrzyła na inne matki, którym macierzyństwo przynosiło radość i satysfakcję. Bardzo wstydziła się tego, co brała za przejaw własnej niedojrzałości do roli matki. Z tego powodu praktycznie zerwała kontakty ze znajomymi kobietami. Z zazdrością patrzyła też na swojego męża, który bez problemów wszedł w rolę taty i świetnie mu szło budowanie relacji z niemowlęciem. „Chciałam tak jak on bawić się beztrosko z dzieckiem. Znajdować w tym radość i czuć satysfakcję – wspomina. – Miałam wrażenie, że on ma talent, którego mnie brakuje”.

Jednak stopniowo Jola zaczynała coraz lepiej dawać sobie radę z nowymi obowiązkami. Mijał trzeci rok, kobieta wróciła do sił i okrzepła w roli matki. A nawet przymierzała się do szybkiego powrotu do pracy i do tego, że jej życie potoczy się dawnymi, zawodowymi koleinami. Nie zdążyła. Kolejne dziecko przygotowywało się już do przyjścia na świat.

 

Mama dwóch córek

„W drugiej ciąży poczułam spokój – opowiada. – Tłumaczyłam sobie, że wiem, jak dbać o niemowlę i po narodzinach drugiej córki psychicznie czułam się lepiej”. Pojawiły się także nowe wyzwania: przeprowadzka do większego mieszkania w nowej okolicy.

Jola została w domu z dziećmi, a mąż pracował do późna na utrzymanie rodziny. Powoli zaczęła przyzwyczajać się, że większość czasu spędza z pociechami sama. Ale zrozumiała też, że o dobrą relację w małżeństwie, o bliską więź trzeba się mocno starać. Czasem wręcz trzeba o nią walczyć! Umieć zadbać o chwilę spędzoną niespiesznie przy wspólnym posiłku, na rozmowie. Nie mówiąc już o wyjściu od czasu do czasu tylko we dwoje, np. do kina.

„Chyba stopniowo zaczynałam być coraz bardziej samodzielna – wspomina Jola. – Powoli uczyłam się liczyć na siebie. W twórczy sposób podchodzić do problemów, sprawnie organizować rodzinne obowiązki. Czułam się jednak bardzo samotna w dużym mieście i mocno zagubiona bez przyjaciół”. Żeby dać sobie szansę na regularne wyjścia z domu, po pierwszych urodzinach starszej córki młoda mama zapisała się na kurs prawa jazdy. „Zajęcia te pomogły mi nabrać lekkiego dystansu do mojego macierzyństwa. Wrócić do innych aktywności i regularnie móc wychodzić z domu – bez dzieci. Poza tymi nieobecnościami byłam stale do ich dyspozycji. Bawiłyśmy się, czytałyśmy książeczki, chodziłyśmy codziennie na spacery”.

 

Problemy z trzecią ciążą

Kiedy młodsza córka miała niespełna trzy lata, okazało się, że Jola z Mirkiem spodziewają się kolejnego dziecka. Pod koniec tej ciąży kobieta zmagała się z cukrzycą i dlatego przeszła szczegółowe badania. Lekarze nie byli zadowoleni z wyników USG i podejrzewali jakiś problem zdrowotny. Po kilku szczegółowych badaniach u różnych specjalistów pojawiła się wstępna diagnoza. Dziecko prawdopodobnie urodzi się z genetycznie uwarunkowaną niskorosłością, czyli karłowatością. Może też cierpieć na inne schorzenia – wszystko okaże się po urodzeniu.

Diagnoza niestety potwierdziła się. Czas końca ciąży i pierwszych miesięcy życia synka okazał się bardzo trudny dla rodziny. Rodzice musieli oswoić siebie i dziewczynki z chorobą brata, przejść jakby żałobę po zdrowym dziecku. Odżałować plany i marzenia wobec wizji w pełni sprawnego dziecka, którego przecież nie ma. Przez dwa i pół roku synek i cała rodzina byli pod opieką lekarzy, pielęgniarek i rehabilitantów dziecięcego hospicjum domowego. Kilka razy w tygodniu jego pracownicy odwiedzali ich w domu i obserwowali stan synka. Ćwiczyli z nim, rozmawiali z rodzicami.

„Choć na początku tej współpracy fakt korzystania z pomocy hospicjum wydawał mi się przytłaczający – opowiada matka – dziś myślę o tej okoliczności z wielką wdzięcznością. Piękni ludzie towarzyszyli mojej rodzinie w trudnym czasie. Byli dla nas prawdziwym wsparciem i pomocą”. Dbali również o potrzeby starszych córek i o to, by nie zostawały w cieniu brata, co też jest dużym wyzwaniem w rodzinach z dzieckiem chorym.

 

Potyczki z Panem Bogiem

„Pan Bóg lubi posługiwać się paradoksami – mówi Jola. – Tak właśnie zaczęłam widzieć koleje losu w naszej rodzinie. Zaczęłam czuć Jego obecność w najtrudniejszym, jak dotąd, doświadczeniu mojego życia. Najpierw się z Nim kłóciłam, mocowałam. Próbowałam zrozumieć, dlaczego właśnie nam powierza chore dziecko. Dlaczego moje macierzyństwo naznaczone jest takim cierpieniem? Przecież nie jestem wystarczająco dobrą matką! Dopóki pytałam: «dlaczego?», kręciłam się w kółko. Kiedyś dotarło jednak do mnie, że może lepiej zapytać: «po co?». Jeśli nie czujesz się dobrą matką, to spróbuj się nią stać!”.

To mógł być pierwszy moment jej zgody na to, co otrzymała. Macierzyństwo przestawało być postrzegane jako obciążenie, a zaczynało być duchowym wyzwaniem. Pojawiło się takie pierwsze, nieśmiałe, wynikające z bezsilności: „Bądź wola Twoja”. Przez pierwszy rok życia synka nie miała siły odmówić „Ojcze nasz”. Od pewnego momentu jednak wróciła do tej modlitwy.

„Potrójne macierzyństwo i siła do jego niesienia przyszły od Pana Boga – mówi Jola. – Ja sama z siebie jej nie miałam i nadal jej nie mam. Widzę, że On przychodzi do mnie także przez ludzi o wielkich sercach”.

 

Szkoła dla Rodziców

Kiedy synek miał kilka miesięcy, najstarsza córka została przyjęta do szkoły prowadzonej przez siostry zakonne. To był dla Joli moment przełomowy. Kiedy jej dziecko uczyło się literek, kobieta popołudnia zaczęła spędzać na zajęciach Szkoły dla Rodziców.

„Znów zaczęłam czegoś się uczyć – wspomina. – Synek kończył rok, a ja regularnie wychodziłam z domu na trzy godziny, żeby uczyć się lepszego rodzicielstwa, podstaw komunikacji z mężem i dziećmi. Poznałam też innych rodziców, ich problemy, radości i zmartwienia. Wspólnie zastanawialiśmy się co jest w rodzicielstwie sprawą najważniejszą”.

Ten czas był okazją do wielkiego wzrostu, odkrywania prawdy o sobie samej, słuchania z zachwytem prowadzących. A nade wszystko kiełkującego postanowienia, że Jola chce pracować nad sobą – dla siebie i dla swoich bliskich. Macierzyństwo zatem można doskonalić.

 

Oddaję kawałek siebie

Pod koniec roku szkolnego Jola dostała od prowadzących propozycję większego zaangażowania się w Szkołę dla Rodziców. Wzięła udział w szkoleniach, żeby móc prowadzić warsztaty. Wkrótce sama została prowadzącą. Poznawała kolejne grupy rodziców i z tych kontaktów zrodziły się też nowe znajomości i przyjaźnie.

„Po kilku latach czuję, że jestem częścią tego miejsca – Jola rozpromienia się. – Oddaję w nim kawałek siebie, czuję się potrzebna. Czuję też troskę innych wobec mnie i moich bliskich. Widzę, że okoliczności, które były moim udziałem w ciągu ponad jedenastu lat mojego bycia mamą, stały się szansą na rozwój. Dały początek dobru, którego doświadcza teraz cała moja rodzina. I to właściwie niezależnie od tego, czy w danym momencie jest łatwo, czy trudno. To paradoks od Pana Boga, że trudności mogą rzeźbić jakąś głębię w nas. Udrażniać zasypaną studnię, jeśli na ten trud zgodzimy się w imię miłości”. Tak macierzyństwo zostaje przeżywane jako dar.

 

Nowe życie

Córki Joli rozwijają się świetnie. Są troskliwymi starszymi siostrami i uczą brata wszystkiego, czego tylko mogą. On też rozwija się dobrze. Wprawdzie jego ciało pozostaje małe, ale zaskakująco żywotne i sprawne. Chłopiec chodzi do przedszkola, nawiązuje relacje z rówieśnikami i dorosłymi. Jest bardzo lubiany, bo radosny, entuzjastyczny i towarzyski.

„Uczę się od niego uporu, determinacji i radzenia sobie z problemami w niekonwencjonalny sposób – mówi Jola i dodaje jakby mimochodem: – Od niedawna spodziewamy się czwartego dziecka i jeszcze nie wiemy, kto to taki”. „Biją we mnie dwa serca” – napisała kiedyś poetycko.

Nasz czas się kończy. Dopijamy ostatni łyk kawy, płacimy rachunek i wychodzimy. Przed drzwiami kawiarni krótkie pożegnanie i rozchodzimy się w przeciwnych kierunkach. Po chwili odwracam się i widzę oddalającą się drobną kobietę, która teraz wydaje mi się jakby większa…

 

„Apostolstwo Chorych”, nr 12, grudzień 2013, s. 6-10.

FacebookLinkedIn
Share

Szkoła dobrych relacji

dr Cezary Sękalski
Psychoterapeuta, trener rozwoju osobistego, teolog duchowości. Specjalizuje się w terapii indywidualnej w nurcie psychodynamicznym i poznawczo-behawioralnym oraz w pracy z parami i rodzinami w nurcie systemowym i integratywnym.

You might also like

Myślenie tunelowe
30 maja 2025
Załamanie psychiczne
29 maja 2025
Papież Franciszek: świętość jest czuła
26 kwietnia 2025


  • Zapraszam do kontaktu

    kom.: 662 050 188

    Jeśli nie mogę odebrać, proszę o smsa.

    Nr konta:
    51 1020 2892 0000 5102 0576 3034

    Możliwa płatność Blikiem

    Formularz kontaktowy:

    • Najpopularniejsze pozycje na stronie

      • Zimny chów i dzieci - 24 311 views
      • Depresja i duchowość - 22 574 views
      • Mężczyzna – jak nim być? - 21 303 views
      • Toksyczna miłość – jak ją pokonać? - 14 729 views
      • Wolność serca wg świętego Pawła - 10 048 views
      • Kryzys w rodzinie - 10 034 views
      • Psychologia i duchowość w sojuszu - 9 941 views
      • Zakochani i ich listy. Bień 1920 - 9 521 views
      • Plotka czyli słowo zabija albo daje życie - 8 704 views
      • Miłość według ks. Karola Wojtyły - 8 190 views
      • Znaki zodiaku a osobowość - 7 837 views
      • Więzi w małżeństwie, jak je budować? - 6 401 views
      • Zdrowie psychiczne a duchowość - 6 038 views
      • Psychoterapia osób duchownych i zakonnych - 5 927 views
      • Rutyna w małżeństwie - 5 860 views
      • Nadzieja – jak ją w sobie obudzić? - 4 930 views
      • Potrzeby psychiczne a bieda - 4 729 views
      • Zakochanie, czyli chemia miłości - 4 553 views
      • Aborcja – krajobraz po - 4 511 views
      • Slow life – remedium na nadmierny pęd życia - 4 196 views
      • Kryzys półmetka - 4 196 views
      • Siła słabości i porucznik Columbo - 4 191 views
    • Znajdź mnie na Facebooku

      Szkoła Dobrych Relacji
    • Tagi

      Cezary Sękalski (17) coaching (16) depresja (19) dojrzałość (20) duchowni (18) duchowość (37) film (14) kobieta (12) konflikt (17) kryzys (45) kryzys małżeński (15) lęk (10) małżeństwo (21) mistrzowie (19) miłość (15) motywacyjne (29) motywujące (27) ojcostwo (12) polecane lektury (15) powołanie (34) praca (19) praca nad sobą (53) przebaczenie (10) przemoc (12) psychologia i duchowość (28) psychoterapeuta kraków (32) psychoterapeuta małżeński kraków (19) psychoterapia (31) psychoterapia i duchowość (12) psychoterapia kraków (43) psychoterapia par kraków (19) relacje (34) rozwój osobisty (31) seks (12) seksualność (14) sens (16) stres (13) terapia par (12) terapia rodzin (11) trauma (11) uzależnienie (10) wolność (18) wychowanie (25) wywiad (26) żałoba (11)

    • Start
    • O mnie
      • Psychoterapeuta
      • Trener rozwoju osobistego i wykładowca
      • Moje książki
      • Bibliografia naukowa i publicystyczna
    • Psychoterapia Kraków online
      • Psychoterapia indywidualna
      • Terapia małżeńska i par
    • Blog
    • Szkoła dobrych relacji
    • Psychoedukacja
    • Przywództwo służebne
    • Duchowość
    • Wystąpienia w mediach
    • Newsletter
    • Kursy
    • Kontakt
    2015 © Copyright Cezary Sękalski Psychoterapia. Designed by Webdawid