Zdarza się niekiedy, że do mojego gabinetu przychodzi ktoś z pytaniem:
- Co powinienem zrobić w danej sytuacji?
Psychoterapia nie świadczy takich usług.
Stawia za to najpierw pytanie o samego pytającego.
Skąd przychodzi? Kim jest? Czego pragnie? Dokąd zmierza?
Wspólne dojście do odpowiedzi na te podstawowe pytania wymaga czasu.
Wraz ze wzrostem zaufania w relacji terapeutycznej stopniowo odsłaniają się bowiem kolejne warstwy osobistej historii życia, która daną osobę kształtowała. Eksplorowane są coraz głębsze obszary osobowości. Postępuje poznanie siebie i różnych swoich uwarunkowań rodzinnych, interpersonalnych, psychologicznych, a nieraz i duchowych.
Jeśli wspólnie przemierzy się tę drogę aż do samej głębi, zwykle wydarza się coś na kształt przewrotu kopernikańskiego.
Pacjent przestaje potrzebować psychoterapeuty! Nie ma już do niego żadnych więcej pytań!
Teraz już sam potrafi odpowiedzieć sobie bowiem na pytanie:
- Co mogę i co chcę zrobić w danej sytuacji?
Jeden z moich pacjentów na zakończenie terapii powiedział: – Teraz mogę być sam dla siebie mistrzem mojego życia…
A inna pacjentka zwierzyła się: – Dla mnie terapia była jak tyczka. Dzięki niej roślina mojego życia mogła znajdować oparcie w trakcie swojego wzrostu. Kiedy łodyga zgrubiała na tyle, aby sama mogła unieść swój ciężar, podparcie przestało być konieczne…