Komentarz do Ewangelii: (Mt 1,1-17)
Rodowód Jezusa
Jezus nie był potomkiem Dawida ani Abrahama w znaczeniu dosłownym. A tak na pierwszy rzut oka zdaje się przedstawiać Go rodowód z przytoczonej Ewangelii. Wynika to z semickiego sposobu myślenia, według którego następujące po sobie pokolenia łączy specyficzny i niepowtarzalny przekaz generacyjny.
Od razu zaznaczę, że nie mam tu na myśli tzw. „grzechu międzypokoleniowego”. W ujęciu teologicznym poza grzechem pierworodnym żaden grzech osobisty nie przechodzi z pokolenia na pokolenie. Chodzi mi raczej o przekaz wartości, którymi dana osoba żyła i które mogą stać się ważnym składnikiem tożsamości potomka.
I tak Abraham, nazywany „ojcem wiary” jako pierwszy z patriarchów usłyszał głos Boga i wszedł w przymierze z Nim. Stanowi to ogromny pozytywny ładunek dla tych, którzy zechcą go naśladować. Z kolei Dawid był pierwszym królem Izraela. Swoją misję, mimo różnych słabości i życiowych zawirowań, potrafił dokończyć w dialogu z Bogiem i w poddaniu Jego woli. Znowu może stanowić to cenny wzór postępowania.
Oprócz tych dwóch wielkich postaci rodowód Jezusa wymienia dziesiątki innych osób. Jednym bardziej udawało się żyć w bliskości z Bogiem, innym mniej. Na końcu tej długiej listy znajduje się prosty Józef. Jego wielkość polegała na tym, że potrafił wznieść się ponad własne lęki i usynowić Syna Bożego…
Moja genealogia
Nas również poprzedzają całe generacje przodków. Choć rzadko kto potrafiłby cofnąć się aż kilkadziesiąt pokoleń wstecz.
Jeśli jednak rozrysowalibyśmy nasze drzewo genealogiczne, również i my moglibyśmy wiele wydedukować. Jaki był nasz przekaz generacyjny? Kto z naszych poprzedników wnosił w nasze życie miłość, obecność i pozytywne wartości? Zwykle myśl o nim łączy się z uczuciem radości i wdzięczności.
Moglibyśmy też stwierdzić, czyja postać budzi jakiś rodzaj bólu lub zamieszania. Taką metodę pracy stosuje się nieraz w psychoterapii systemowej. Bywa ona skutecznym sposobem nazwania naszych dobrych i złych przekazów generacyjnych.
Na gruncie wiary jednak to przede wszystkim Bóg jest naszym kochającym Ojcem. Życie w bliskości z Nim może wyprostować wszystkie nasze kręte drogi. To ważne, żebyśmy pozwolili Mu działać w naszym życiu. Na końcu naszej marszruty również i my staniemy bowiem przed pytaniem:
Jakim ogniwem w łańcuchu moich pokoleń ja jestem, a jakim będę?
I jakie uczucia ja będę wywoływał u tych, którzy przyjdą po mnie?